W głowie mała wojna
trwa,
Czy przypadkiem wszystko gra,
Nie ma miejsca na błąd.
Rośnie we mnie dzika myśl,
Rzucić wszystko choćby dziś,
Znów uciekam stąd!
Czy przypadkiem wszystko gra,
Nie ma miejsca na błąd.
Rośnie we mnie dzika myśl,
Rzucić wszystko choćby dziś,
Znów uciekam stąd!
Znów przecina tafla wody. Znów do jej nozdrzy dostaje się
zapach chloru, a ramiona idealnie współpracują z nogami i resztą ciała.
Wypracowuje co rusz to najlepsze czasy, chcąc udowodnić sobie, Ilonie, a przede
wszystkim Michałowi, że jest silna. Po blisko dwóch godzinach nieustannego
treningu poczuła niewyobrażalny ból rozrywający całe jej ciało. Na początku nie
zareagowała, ale stopniowo zwalniała tempo i intensywność.
Trenerka namawiała ją na zakończenie dzisiejszego wysiłku
fizycznego, a Iza nie miała zamiaru się poddać. Już od blisko dwóch tygodni katowała
się na basenie i siłowni. Rezultatem było oczywiście podniesienie wyników, ale
z drugiej strony dziewczyna z dnia na dzień stawała się coraz słabsza, coraz
bladsza, a życie coraz bardziej z niej ulatywało. Postanowiła nie skarżyć się
na żaden ból, doskonale zdając sobie sprawę, że Ilona jak zwykle spanikowałaby
i kazała jej przestać ćwiczyć. A
przecież tylko pływanie trzymało się wśród żywych. Nie miała już nic oprócz
sportu i chlorowanej wody.
Wyczerpana w końcu odpuściła i podpierając się o kant
basenu wyskoczyła z wody. Przeciągnęła się
głośno wzdychając. Syknęła z bólu stawiając pierwszy krok. Była zmęczona. Zbyt bardzo
wyczerpana, a każdy krok sprawiał jej olbrzymią trudność. Z ledwością dotarła
do swojej szatni i opadła na drewnianą ławkę. Głęboko oddychała popijając co
rusz to łyk wody. Nie mogła dojść do siebie, z trudem udało jej się unormować
oddech, a ubrania nakładał na siebie w zwolnionym tempie. Torba ciążyła jej na
ramieniu, gdy wracała do Ośrodka.
- Pomogę – usłyszała za sobą przyjazny głos, a gdzieś w
głowie doszukiwała się jego właściciela.
Nie czekając na odpowiedź mężczyzna wziął jej torbę, po
czym stając po jej prawej stronie dokładnie przyjrzał się jej twarzy.
- Iza, prawda? – zapytał powoli ruszając w kierunku
dużego budynku.
- Tak – mruknęła cicho, niepewnie – A Ty?
- Andrzej Wrona – uśmiechnął się do niej promiennie
poprawiając przewieszony przez ramię pasek.
- Siatkarz? – westchnęła lustrując go bystrym
spojrzeniem.
- Tak jakoś się złożyło – wzruszył ramionami – wiesz wzrost,
wygląd i te sprawy – dodał przeczesując włosy dłonią.
- Co ma wygląd do siatkówki? – zapytała zdziwiona
próbując jakoś zapomnieć o bólu rozsadzającym jej brzuch.
- Trzeba w tej telewizji się jakoś prezentować. Ty na
przykład masz idealną prezencję. Mogłabyś zostać modelką lub aktorką!
- Nie dzięki. Idealnie pasuje mi pływanie – burknęła lekko
zawstydzona.
Jej policzki delikatnie się zaczerwieniły. Przez całą
drogę, aż do jej pokoju, Andrzej zasypywał ją co rusz to nowymi komplementami, wprawiając
dziewczynę w naprawdę ogromne zakłopotanie.
Po przekroczeniu progu pokoju Iza grzecznie podziękowała
sportowcowi, by później dość niegrzecznie zamknąć mu drzwi przed nosem nie dając dokończyć rozpoczętego zdania.
Była zbyt zmęczona na wysłuchiwanie jego kolejnych
wywodów i zachwytów nad jej urodą. Nie była przyzwyczajona do ciągłych
komplementów i miłych słów. Czuła się wtedy głupio i niezręcznie.
- Przecież ja wcale nie jestem ładna – szepnęła do
swojego lustrzanego odbicia przejeżdżając palcem po wystającej kości
policzkowej.
Przepełniały ją kompleksy. Za grube uda. Garbata sylwetka.
Krzywy nos. Głęboko osadzone oczy. Wszystko było nie tak jak powinno. Każdego dnia
zmagała się z własną sobą i swoimi myślami, które ciągle krążyły wokół
niedoskonałości jej ciała.
Ciągle wpatrywała się w lustrzane odbicie, a obraz powoli
zaczął jej się rozmazywać. Tracił ostrość, a o konturach nie było już nawet
mowy. Zaczęło jej się kręcić w głowie, więc powoli krok po kroku dotarła do
łóżka, na którym przysiadła. Ból nie ustawał, a wręcz się nasilał. Z minuty na
minutę było coraz gorzej. Sięgnęła do szuflady, prawie wyrzucając całą jej zawartość
na ziemię, i wyciągnęła z niej pudełko tabletek przeciwbólowych. Nie była ich
zwolenniczką, jednak teraz sądziła, ze to ostatni sposób, który może jej pomóc.
Połknęła dwie pastylki popijając je wodą, po czym nakrywając się szczelnie
kołdrą próbowała zasnąć. Na nic zdały się wszelkie modlitwy, czy przekleństwa. Ból
był zbyt silny.
Słysząc pukanie do drzwi nie miała siły nawet się
podnieść. Szepnęła tylko, ledwo słyszalne, proszę,
po czym delikatnie podniosła się na łokciach.
- Nie przyszłaś na obiad – rzuciła na wejściu Ilona, od
razu podchodząc do okna i otwierając je na rozcież.
Do pokoju wpadły dźwięki towarzyszące dobrej zabawie. Wszędzie
było słychać męski śmiech. Śmiech siatkarzy. Co chwilę przekrzykiwali się i
przedrzeźniali.
- Zamknij okno. Źle się czuje. Chce zostać sama –
wyszeptała nakrywając się kołdrą.
- Iśka nie powinnaś się tak katować tym wszystkim co się
wydarzyło – rzuciła trenerka podchodząc do dziewczyny.
- Źle się czuje. Głowa mnie boli. Zostaw mnie samą –
poprosiła mrużąc zmęczone oczy.
- Niech Ci będzie. Wykuruj się do jutra. Widzę Cię rano
na treningu – oznajmiła wychodząc z pokoju.
Ilona nie zdawała sobie sprawy co tak naprawdę dzieje się
w organizmie jej podopiecznej, zresztą sama Izabella nie wiedziała co jeszcze
ją czeka. Dla niej było to zwykłe osłabienie, które miewała w swoim życiu już
kilka razy.
Przymknęła powieki, a Morfeusz zabrał ją do swojej
krainy, gdzie żaden ból i żal nie miał miejsca.
Stoi na podium. Na najwyższym
stopniu. Z medalem mistrzostw świata zawieszonym na szyi. Wszędzie słychać
skandujących kibiców, a już po chwili na całym obiekcie rozbrzmiewa Mazurek
Dąbrowskiego. Po jej policzkach spływają strumienie łez. Łez szczęścia.
- Gratuluje
kochanie – schodząc z podestu tonie w męskich objęciach.
Jednak mimo
usilnych starań nie może dostrzec jego twarzy. Czuje tylko jego trzydniowy
zarost ocierający się o jej czoło i perfumy, tak bardzo specyficzne i znajome.
Oj jojo! Czyżbyśmy się pomału zbliżali ku tej już nam znanej części? mianowicie chodzi mi o prolog. Martwię się o Iśke, coś będzie z nią na prawdę nie dobrze. Super rozdział. Czekam z niecierpliwością na następny ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://opowiadanie-o-asseco-resovii.blogspot.com/
Niedobrze. Niedobrze. Niedobrze. Niedobrze. Tak strasznie smutno w tym rozdziale ;c
OdpowiedzUsuńWyczuwam kłopoty. To się źle skończy, ja to wiem. Wrona? Tylko epizod, czy odegra ważniejszą rolę? No i gdzie Michał w tym wszystkim? Dalej stara sie o niej zapomnieć? Eh, tyle pytań i trzeba czekać na odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
ojoooj, może być nieciekawie... tak czuję :) mam nadzieję, że Michał się pojawi (i to w większości opowiadania), bo Wrona, cóż, nie pasuje mi tu :)
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz :)