niedziela, 25 stycznia 2015

epizod osiemnasty

            I poszli na ten spacer. A raczej zostali zmuszeni do wyjście z domu i chłonięcia promieni słonecznych. Oboje poprawili oparte na nosie okulary przeciwsłoneczne i niechętnie opuścili chłodne pomieszczenia domostwa.
Wiedzieli, że te kilkadziesiąt minut może na zawsze odmienić ich życie: połączyć ich drogi w jedną lub rozdzielić je na wieki.
Tego drugiego najbardziej obawiał się Michał. Bał się, że może wystarczająco nie przekonać do siebie Izabelli. Izy, która nieoczekiwanie stała się centrum Jego wszechświata.
            I szli ramię w ramię. W milczeniu. Czasem ukradkiem na siebie spoglądali. Wyglądali naprawdę przeuroczo. Dwójka beztroskich ludzi, którzy boją się postawić kolejnego kroku w ich relacji. Blondynka uśmiechnęła się, przyłapując siatkarza na kolejnym ukradkowym zerknięciu w jej kierunku. Kubiak błyskawicznie się odwrócił i zaczął nucić jakąś piosenkę, która ostatnio często leci w radio. Niezaprzeczalnie Michał był bez pamięci w niej zakochany: w Jej uśmiechu, w jej niepewnym spojrzeniu spod długich, ciemnych rzęs, w dołeczkach w policzkach, sposobie opadania jej blond włosów na ramiona. Zachwycała Go nawet najmniejszym gestem: zmarszczeniem czoła, czy wydęciem dolnej wargi.
Tak, Michał Kubiak był niepodważalnie w niej zakochany. A w jego głowie zaświeciło się światełko, bo może w końcu warto przestać tkwić w tym samym miejscu i pomóc własnemu szczęściu?
            Nieoczekiwanie złapał ją za rękę. Naprawdę to zrobił! A ona nerwowo spojrzała na ich splecione dłonie, poczuła ciepło pochodzące właśnie od jego dotyku, rozlewające się po najdalej wysuniętych częściach ciała. Pojawiły się nawet te cholerne motyle w brzuchu, które ona już dawno wyprawiła w podróż do lepszej krainy.
Tak, Izabella Szlachetna ewidentnie coś do niego czuła.
            Jeszcze bardziej zaskakujący był fakt, że później siatkarz przyciągnął do siebie kruche ciało blondynki. Zrobił to z tak nadzwyczajną delikatnością, jakby Iza wykonana była co najmniej z jakiejś drogocennej porcelany. Przeniósł dłonie na jej plecy, aby po chwili ją pocałować, tak jak w tych wszystkich hollywoodzkich produkcjach filmowych: do utraty tchu i wirowania głowy.
- Oddychaj – zaśmiał się pstrykając ją w nos.
Popatrzyła na niego z typowym dla siebie politowaniem i z szerokim uśmiechem na ustach pobiegła przed siebie. Dopiero, gdy jej mięśnie zaczęły pracować, a umysł odzyskał utraconą przed chwilą świadomość, zdała sobie sprawę z tego co właśnie się wydarzyło. Pocałował ją! Do teraz czuje lekkość jego ust delikatnie muskających jej wargi. I nagle zapragnęła znów przylgnąć do jego ciała, zatopić się w jego oczach i poczuć subtelność pocałunków.
            Zaczęła się męczyć. Powoli brakowało jej powietrza, dlatego zatrzymała się i oparła dłonie na kolanach.
- Boże, Iśka! Ale Ty jesteś nieodpowiedzialna! – zrugał ją Michał, po czym zamknął w uścisku – Przecież wiesz, że nie powinnaś się przemęczać! Ale nie! Ty zawsze musisz postawić na swoim. Upartość to chyba Twoje..
- Pocałuj mnie! Pocałuj mnie jeszcze raz! Proszę – niepewnie wyszeptała mu do ucha, jakby prosiła go o coś zakazanego.
A On be zawahania wykonał jej polecenie. Pojął w posiadanie jej usta.
Postanowił wtedy coś bardzo ważnego, że nie zostawi jej nigdy  i że będzie z nią na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Ponieważ kocha ją miłością, która w jego mniemaniu ma moc, aby pokonać nawet niezwyciężoną śmierć.
            Odważniej splótł ich palce i ruszyli w drogę powrotną do domu.
- Więc pocałunek na środku drogi mamy już zaliczony – zaśmiał się  Kubiak, za co oberwał uderzeniem w ramię.
- A więc robisz to wszystko tylko po to, aby wypełnić moją przedśmiertną listę zadań? Daruj sobie – odsunęła go od siebie i zapominając już o wcześniejszych problemach z unormowaniem oddechu czym prędzej pobiegła do domu.
Zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Usiadła w kącie pokoju i podciągnęła kolana pod brodę. Jak mogła być taka głupia? Jak mogła mu zaufać? Przecież On tak naprawdę nic do niej nie czuje. A pewnie jedyną rzeczą, która przemawia za jego takim  a nie innym zachowaniem jest litość i wyrzuty sumienia.

            Płakała. Coraz więcej łez spływała po jej policzkach, po chwili łącząc się z rozmazanym tuszem do rzęs. A on dobijał się do drzwi pokoju. Niestety. Bezskutecznie. 

niedziela, 4 stycznia 2015

epizod siedemnasty


            Patrzyła na Niego jak na przybysza z innej planety, jakby zamiast uszu miał coś na podobieństwo kolorowych lodów Świderków, a włosy miały odcień neonowego różu. Czy on rzeczywiście powiedział to co powiedział? Blondynka zaczęła chichotać. Nie mogła opanować śmiechu, który z każdą sekundą przybierał na sile. Głowa zaczęła boleć ją jeszcze bardziej. Cicho jęknęła, nie chcąc bardziej zamartwiać Michała.
- Czy Ty się słyszysz? – spytała w końcu tłumiąc ten nagły wybuch rozbawienia.
No tak, nie rozmawiali jeszcze o tamtym pocałunku. Iza z determinacją próbowała wyrzucić go z pamięci, nie chcąc żyć złudną  nadzieją, ani nie dawaj takowej Kubiakowi, bo przecież ona i tak zaraz umrze,  a Michał jak to Michał – nie wiedział od czego zacząć. W końcu zdecydował, że to najlepszy moment na poważną rozmowę, w przeciwnym razie Iśka zdecyduje się zaliczyć kolejną pozycję z tej swojej urojonej listy.
            Przyjmujący wziął głęboki oddech, kilkakrotnie zamrugał oczami, po czym niezgrabnie usiadł na łóżku obok dziewczyny. Blondynka przyglądała mu się z lekką obawą.
- Czemu Ty musisz być taka uparta? – szepnął w końcu, wodząc wzrokiem po bladej jak ściana twarzy swojej towarzyszki.
- Michał, ja umieram – odparła drżącym głosem.
- Nie pierdol, Ty nie umrzesz. Nie pozwolę Ci na to – oznajmił patrząc jej prosto w oczy.
I tak trwali przez chwilę. Spojrzenie w spojrzenie. Twarz w twarz. Usta w usta. Delikatnie dotknęli się nosami.
- Iza, ja naprawdę nie chcę Cię skrzywdzić – zaczął nie spuszczając z niej wzroku – Cholernie mi na Tobie zależy i pomimo wszystkich trudności jakie los stawia nam na drodze chciałbym… - zawiesił mu się głos, jakby nagle stracił całą pewność siebie – … chciałbym, żeby nam się udało.
- Michaa..
- Cśiii – przyłożył jej palec do ust, dając do zrozumienia, że jeszcze nie kończył swojego wywodu – Chciałbym przeżyć z Tobą wszystkie pozycje z Twojej listy. Ba! Mógłbym do niej dodać nawet i kolejne. Chciałbym się z Tobą ożenić, mieć trójkę dzieci i wspólnie doczekać się wnuków.
- Ja mogę nie dożyć nawet do następnego roku– szepnęła, a po jej policzkach popłynęły dwa strumienie łez.
- W takim razie mamy mało czasu – zaśmiał się gorzko – Będziemy walczyć. Oboje. A nawet jeśli miałoby się nie udać – wziął głęboki oddech – To chciałbym przeżyć z Tobą tyle dni ile jeszcze jest Ci pisane.
Scałował łzy z jej twarzy, gładząc kciukiem policzek. Spojrzał jej prosto w oczy, znów tonąc w ich głębi. Jego palec zjechał niżej, na jej dolną wargą, którą Ona nieświadomie przygryzała. Czekał na jakikolwiek sygnał z jej strony, nawet najmniejszy znak. Nie chciał robić nic bez jej zgody. Musiał wiedzieć, czy w blondynce zagnieździły się te same uczucia i emocje co w nim. Ale w końcu nie wytrzymał napięcia. Zbliżył swoją twarz do jej spierzchniętych ust. I już, i już miał ich ponownie posmakować, gdy po pokoju rozniosło się ciche pukanie. Izka jak najszybciej odskoczyła od siatkarza.
- Chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku… - w pokoju pojawiła się głowa pani Marii, która bacznie obserwowała swoją córkę – Moja panno, musimy sobie poważnie porozmawiać – dodała ostrzejszym tonem.
- Mamo, nie jestem już małym dzieckiem – krzyknęła sfrustrowana blondynka.
- Ale czasem zachowujesz się gorzej niż ono – skwitowała kobieta.
- Nie chcę się wykłócać przy Michale – westchnęła w końcu wyprowadzając mamę z pokoju.
Zeszła z nią na dół z zamiarem odbycia poważnej rozmowy. Bo przecież podjęła już decyzje. Po długich monologach Michała stwierdziła, że musi zacząć żyć tak jakby choroba w ogóle jej nie dotknęła. Nie chciała, aby matka traktowała ją jak umierającą, tylko tak jak to było wcześniej, przed zapadnięciem wyroku. Uświadomiła jej jak to wszystko wygląda z jej punktu widzenia. Nieoczekiwanie Maria przyznała jej rację i obiecała poprawę, ale pod jednym warunkiem…
- Jeżeli chcesz żyć tak jak wcześniej – zaczęła przyciszonym głosem, widząc jak Michał niepewnie krząta się po salonie, próbując znaleźć sobie coś do roboty – Dasz temu chłopakowi szansę i pozwolisz Mu się sobą opiekować.  
Dziewczyna cicho westchnęła i spojrzała na moszczącego się na sofie siatkarza. Nerwowo przeczesała coraz rzadsze już włosy…
- To nie jest takie proste, mamo. Skąd mogę mieć pewność, że nie ucieknie jeżeli mój stan się pogorszy?
- Musisz mu zaufać – odrzekła jej rodzicielka – Jemu chyba naprawdę zależy.
Blondynka pokiwała dla zasady głową, chociaż wciąż miała obiekcje co do stałego zagoszczenia Michała Kubiaka w jej życiu. Życiu, które nie wiadomo ile miało potrwać.
- Nie bój się mieć nadzieję, córciu – podsumowała całując ją w czubek głowy, po czym lekko popchnęła ją w stronę salonu.
            Kubiak momentalnie podniósł się z kanapy, bacznie lustrując ją wzrokiem. Uśmiechnęła się nerwowo do niego i opadła na sofę, obok miejsca, które przed chwilą zajmował On.
- Chyba już sobie wszystko wyjaśniłyśmy – wyszeptała rozglądając się po salonie.
- Czyli teraz pozostałem Ci do wyjaśnień tylko ja – zaśmiał się próbując rozładować napiętą atmosferę.

- A może przejdziecie na po śniadaniu na spacer? – zagaił ojciec blondynki – Jest taka piękna pogoda! Grzechem byłoby ją zmarnować!

czwartek, 1 stycznia 2015

epizod szesnasty

Znała go. I to lepiej niż mogłoby się jej wydawać. Przecież to on, ten sam, ktremu uciekła po jednej z licealnych dyskotek. Wtedy on pragnął mieć ją w swojej pościeli, a ona wykręcała się na lewo i prawo. Wtedy też spotkali się w jednym klubie. Pili, tańczyli. Kusiła go seksownie wyginając ciałem, a później zniknęła. Dziś sama wchodzi mu do łóżka, a on nie zamierza jej tego zabronić. Może gdyby chociaż na chwilę przyjrzała się mężczyźnie, odkryła by w nim swojego najlepszego przyjaciela ze szkolnej ławki. Ale teraz była pozbawiona możliwości racjonalnego myślenia. Wypity alkohol uderzył jej do głowy. Mężczyzna musiał ją podtrzymywać prowadząc po schodach na górę. Wytrwale dążyła do swojego celu, do zaliczenia jednego z punktów na liście rzeczy, które musi zrobić przed śmiercią. Nie chciała być już cichą, świętą Izabellą. Chciała czerpać z życia pełnymi garściami. Póki jeszcze ma czas, póki jeszcze wystarcza jej sił.


            Przebiegł na drugą stronę ulicy, prawie wpadając pod nadjeżdżający samochód. Uniósł przepraszająco prawą dłoń i w ostatniej chwili zdążył wślizgnąć się zza zamykające się drzwi kamienicy. Słyszał nad sobą odgłos wydawany podczas uderzania jej obcasów o drewniane schody. Błyskawicznie przyśpieszył, wiedząc, że nie ma zbyt wiele czasu. Bał się. Cholernie się bał tego, że może nie zdążyć, że może być już za późno. Jednocześnie był na siebie zły. Gdyby tylko był przy Izce, a nie biegał po boisku za piłką… może wtedy nie doszłoby do teraz co obecnie miało miejsce. Może wtedy nie walczyłby o każdą sekundę. Przyrzekł sobie kiedyś, że nikomu nie pozwoli Jej skrzywdzić, że uczyni Ją najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Tylko dlaczego Ona cały czas Mu to utrudnia?
Słyszał jak przekręca klucz w zamku, jak popycha ciężkie drzwi, które uderzają o ścianę, prawdopodobnie przewracając wieszak na kurtki. Adrenalina buzowała w jego ciele, dając mu jeszcze większego kopa. Musiał zdążyć. Widział przymykające się drzwi mieszkania. Potrafił znaleźć w sobie jeszcze więcej energii i wypruł niczym sprinter na olimpiadzie w biegu na 100 metrów. Podstawił nogę i już po chwili wszedł do środka. W mieszkaniu panowała ciemność. Kierował się za zbereźnymi komentarzami faceta, który w tym momencie łapczywie zaciskał dłonie na piersiach jego Izy. Błyskawicznie dopadł do mężczyzny i odepchnął go od półnagiej dziewczyny.
- Odpierdol się – syknął Kubiak, sprzedając Mu prawego sierpowego prosto w nos.
Blondyn dobiegł do siatkarza, odwdzięczając się podobnym ciosem. Michał nie dał sobie w kaszę dmuchać i już po chwili wynosił Izabelle z mieszkania rzucając ostatnie spojrzenie na zwijającego się pod oknem mężczyznę.
            Ułożył Ją w jej łóżku  dokładnie przykrywając kołdrą pod samą brodę. Ucałował ją  w czoło i usiadł na krześle obok. Nie chciał spuścić jej ani na chwilę z oka.
- Michał, pościeliłam Ci w sąsiednim pokoju – usłyszał nad uchem zatroskany głos pani Marii – Powinieneś się przespać
- Nie, nie mogę Jej teraz zostawić – odparł mocniej ściskając dłoń Izy.
- Dziękuję, że ją odnalazłeś. Dziękuję – szepnęła kobieta ocierając z policzka zabłąkaną łzę.
Zgasiła światło, po czym zamykając drzwi wyszła z pokoju.
            Obudziły Go krzyki i mocne szarpnięcie za dłoń. Nawet nie zauważył kiedy usnął, a przecież zapierał się, że będzie czuwać przy niej całą noc. Automatycznie zapalił stojącą na szafce lampkę i spojrzał na zapłakaną twarz blondynki
- Już wszystko w porządku – szepnął zamykając Ją w szczelnym uścisku.
- Gdzie ja jestem? –  nerwowo rozejrzała się po pomieszczeniu, odtrącając chłopaka – Zostaw mnie, muszę stąd iść..
- Iśka, to ja, Michał – powiedział spokojnie przytrzymując dziewczynę za brodę – Nic Ci tu nie grozi.
Przymknęła powieki i szeptając ciche przepraszam położyła się na łóżku i usnęła.
            Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą. Micha wpatrywał się w blondynkę jak z obrazek. Choroba powoli zaczynała ją zmieniać. Pod oczami pojawiły się sińce, a włosy stały się rzadsze. Schudła. Kości policzkowe wystawały jej coraz bardziej. Wyglądała jakby z dnia na dzień upływało z niej coraz więcej życia. Zachodził w głowę, czy rzeczywiście tak jest? Czy teraz będzie musiał walczyć o każdą chwilę spędzoną z blondynką?
Poruszyła się, na co Michał automatycznie zszedł z krzesełka i przysiadł na brzegu łóżka.
- Boże, Iśka! Napędziłaś mi niezłego stracha – krzyknął porywając dziewczynę w objęcia.
- Boli mnie głowa – syknęła wkładając dłoń między swoje blond włosy.
- Co Ci w ogóle odbiło, że prawie weszłaś obcemu facetowi do łóżka?! – podniósł głos, wprowadzając pływaczkę w lekkie zakłopotanie.
Jej policzki przybrały kolor purpury. Wstydziła się swojej głupoty, swoich postanowień i listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Wyszukała pod poduszką gruby notes i otwierając na ostatnią stronę podała go przyjmującemu. Kubiak przeleciał wzrokiem po pisanych kursywą literach i uśmiechnął się pod nosem.

- Oj głupia Ty – zaśmiał się – Trzeba było mnie poprosić!

czwartek, 15 maja 2014

epizod piętnasty

W czarnym sportowym plecaku zagościła obcisła mała czarna, kilkunastocentymetrowe szpilki, których przecież tak bardzo nienawidziła. Dopięła wszystko dokładając wypełnioną po brzegi kosmetyczkę. Luźną koszulkę zamieniła na beżowy sweter, typu oversize, po czym zbiegła po schodach na parter.
- Umówiłam się z Aśką. Wrócę wieczorem!  - krzyknęła do rodziców, widząc czekającą przed domem taksówkę.
Aśka była jej licealną przyjaciółką. Zgrabną, niską dziewczyną o kruczoczarnych włosach, zgrabnym nosku, wystającymi obojczykami i wielkimi czarnymi jak smoła oczami. Właśnie taką Iza ją zapamiętała. Uśmiechniętą, rozgadaną i wyglądającą jak milion dolarów nawet w wyciągniętych dresach.
- Znalazłam nasz ulubiony film! – oznajmiła brunetka miażdżąc przyjaciółkę w szczelnym uścisku.
- Ciebie też miło widzieć Asik – zaśmiała się odwzajemniając gest – ale muszę Cię zmartwić, mamy inne plany na dzisiaj. Idziemy na imprezę!
- Izuś, nie wiem czy to jest dobry pomysł, przecież Ty…
- Nie martw się. Prędzej czy później i tak umrę. Chcę się cieszyć każdą chwilą, która mi została.
 Z trudem udało Jej się przekonać przyjaciółkę do odwiedzenia jednego z warszawskich klubów.
Przebrała się w przywiezioną sukienkę, zrobiła mocniejszy, odważniejszy makijaż, podkreślając oczy eye liner’em, a usta krwistoczerwoną szminką. Z utrzymaniem równowagi na szpilkach poszło jej trochę gorzej. Chwiejnym krokiem opuściła łazienkę i przechadzając w tą i z powrotem po niewielkim przedpokoju czekała na swoją towarzyszkę.
Elita przyjęła je z otwartymi ramionami. Jak się okazało znajomy Asi ze studiów dorabiał tutaj jako ochroniarz i bez większych problemów dziewczyny dostały się do środka. Joanna dość septycznie patrzyła jak blondynka zamawia już kolejnego drinka zagadując siedzącego obok niej faceta.
-Izuś, Tobie już wystarczy – odciągnęła ją od baru.
- O nie, nie, nie! Ty mi matkować nie będziesz! Wystarczy mi już jedna w domu! – odszczekała się wyciągając nowo poznanego faceta na parkiet.
Wabiła Go kołysząc biodrami. Wodziła po Nim dłońmi, wprawiając Jego ciało  w pozytywne wibracje. Otarł się o Nią nabrzmiałym kroczem dając do zrozumienia jak bardzo działa na jego zmysły. Zostawił na jej szyi mokre ślady, a później pożądliwie wpił się w jej usta.
-Chodźmy do mnie Maleńka, zabawimy się – zapytał wyciągając ją z klubu.
Mieszkał wprost, naprzeciwko Elity. Kładąc dłoń na jej pośladku szukał w kieszeni kluczy co rusz składając na jej ustach mokre pocałunki, a Ona ciągle kokietowała Go swoim ukrytym pod długimi rzęsami spojrzeniem.
- Wydaje mi się, że skądś Cię znam – jęknęła, gdy jego ręka wślizgnęła się pod materiał jej sukienki.
- To dobrze, przecież bardzo dobrze mnie znasz Niuniu – oznajmił wpychając ją do klatki.
Słyszała jak ktoś nawołuje jej imię, ale była zbyt pijana i zbyt pochłonięta nowymi doznaniami, aby chociażby odwrócić na moment głowę.

***
Michał w wyśmienitym humorze opuszczał Spałę. Dostali wolny weekend od trenera, przed wylotem do Bułgarii. Kilka minut przed 20 zaparkował pod rodzinnym domem Izabeli. Uprzedził wcześniej jej rodziców, podkreślając, że chce zrobić ich córce niespodziankę. Zdziwili się, że mimo tak później godziny Izy nadal nie ma w domu.
- Zadzwońmy do Asi – zaproponował tata szukając w notesie odpowiedniego numeru, po chwili Maria rozmawiała już z brunetką.
- Jak to poszłyście na imprezę? – uniosła głos, a Kubiak momentalnie zerwał się z miejsca – Podaj mi adres tego klubu.
Chwilę później Michał pędził już w stronę warszawskiej Elity z nadzieją, że jego najgorsze scenariusze się nie spełnią. Wbiegł do klubu i przeczesał wzrokiem jego wnętrze. Spytał o nią barmana, pokazując mu jedną z fotografii. Młody mężczyzna przyznał, że zakręciła się tam jakiś czas temu z jakimś mężczyzną, a później widział ich przy wyjściu.
Nie szczędząc czasu przyjmujący wybiegł z klubu. Usłyszał, że ktoś krzyczy imię JEGO blondynki. Szybko odnalazł Aśkę, która błyskawicznie wskazała mu zamykające się drzwi kamienicy.


poniedziałek, 21 kwietnia 2014

epizod czternasty

Jak to jest czuć, że życie mknie Ci przez palce, przelatuje przez nie jak ziarnka piasku na plaży? Jak to jest zdawać sobie sprawę, że nigdy nie powróci się już do poprzedniego życia, do tamtych nawyków, do tamtej pracy?
To uczucie towarzyszyło Jej odkąd usłyszała wiszący nad nią wyrok. Tak, białaczka była dla niej jak wyrok, koniec życia, które było dla niej tak ważne. Koniec pływania. Koniec szansy na medal. Koniec wszystkiego.
Warszawska klinika ma być złotym środkiem, szansą na pozbycie się tykającej bomby, na pozbycie się tego paskudztwa, które zabiera jej nadzieje na lepsze jutro.
Michał codziennie powtarzał Jej, że wszystko będzie dobrze. Codziennie dopóki z bólem serca nie musiał jej opuścić i wrócić do Spały.
- Nie chcę Cię zostawiać – szepnął.
- Przywieź medal, żebym mogła być z Ciebie dumna – uśmiechnęła się nikle poprawiając okalającą ją kołdrę.
- Przywiozę – odparł chwytając ją za dłoń.
Ucałował jej delikatną skórę, by potem unieść głowę do góry i napotkać jej zmęczone oczy. Znów w nich zatonął, chociaż nie miały już wcześniejszego blasku, tej radości, szczęścia.
- Jedź już – wydusiła z siebie wiedząc, że dłużej nie wytrzyma i zaraz wybuchnie płaczem – powiedz Ilonie, że jak tylko poczuje się lepiej chcę wrócić do treningów – oznajmiła próbując podtrzymać na duchu samą siebie.
Jednakże doskonale wiedziała co ją czeka. Kilkakrotnie rozmawiała z lekarzem, który nie dawał jej szans na powrót do sportu.
- Uparta jak osioł – zaśmiał się – zadzwonię wieczorem – dodał obdarzając jej policzek muśnięciem ust.
Nie rozmawiali o tamtym pocałunku. Odkąd trafiła do Warszawy nie powtórzyli tego aktu. Nawet o nim nie wspomnieli. Żadnych obietnic. Żadnych przyrzeczeń. Nic. Byli tchórzami.
Lekarz prowadzący leczenie Izabeli postanowił natychmiastowo wprowadzić chemioterapie. Po upływie ośmiu dni od wyjazdu siatkarza blondynka została poddana pierwszemu zabiegowi. Z trudem wytłumaczyła Michałowi, że nie musi przyjeżdżać i trzymać jej wtedy za rękę.
Mimo tego, że nie czuła się najlepiej i męczyły ją wymioty dwa dni później została wypisana do domu. Co miesiąc miała stawiać się w klinice, na kolejne chemie.

Powrót do rodzinnego domu był dla niej ogromnym przeżyciem. Gdy tylko jej tata zaparkował samochód na podjeździe jednego z podwarszawskich domów, pojedyncza łza pociekła po jej policzku.
- Wreszcie w domu – uśmiechnęła się mam pomagając jej wysiąść z samochodu.
Odkrywała na nowo każdy centymetr domu. Z uśmiechem pchnęła drzwi swojego pokoju i łapała każdy promień słońca wpadający przez uchylone okno. Tutaj czuła się bezpiecznie.
- Wczoraj przyszła do Ciebie paczka, Kochanie – zza uchylonych drzwi wyłoniła się sylwetka Marii.
Zdziwiona odebrała od matki nieduże kartonowe pudełko na którym widniały jej dane. Wewnątrz odnalazła reprezentacyjną koszulkę z nazwiskiem Kubiak i zdjęcie przedstawiające całą reprezentacje z transparentem, na którym widniał napis: Iśka wracaj do nas! Po jej policzkach pociekły strumienie łez. Przycisnęła do ust koszulkę, która po chwili przesiąkła od słonych kropel. Wystukała w telefonie dziękuję i wysłała je na tak dobrze znany, michałowy numer.
Rodzice traktowali ją jak umierającą, powodując, że sama zaczynała tak się czuć. Wciskali jej dietetyczne posiłki, skakali wokół niej jak koło świętej krowy. Miała już tego dość. Wiedziała, że z dnia na dzień jej organizm stawał się coraz słabszy. Czuła jak ucieka jej cale życie. Nie chciała umierać nie spełniając swoich marzeń czy pragnień.
Postanowiła zacząć już od dziś.


sobota, 15 marca 2014

epizod trzynasty


Zdyszany wbiegł na sale, gdzie trwała już rozgrzewka. Naciągnął na kolana ochraniarze i prawie niezauważalnie dołączył do rozciągających się kolegów.
- Kubi, do jasnej cholery! Co się z Tobą ostatnio dzieje? – rzucił po angielsku drugi trener, któremu udało się namierzyć przyjmującego.
- Mam ostatnio problemy osobiste, przepraszam – przyznał ze skruchą.
- Teraz musisz skupić się na graniu! To nie jakaś zabawa! Za niedługo zaczynają się Mistrzostwa Europy!
Michał spuścił wzrok i dokończył przed treningowy rozruch. Przez następne dwie godziny jego myśli wypełniała tylko Iza, przez co kompletnie nie mógł się skupić na poszczególnych elementach gry. Kilkakrotnie poszedł nie w tempo do ataku,  a jego zagrywki najczęściej plasowały się na autach. Trener nie szczędził swojego już bardzo zdartego głosu, na wytykanie kolejnych błędów, które Kubiak popełniał praktycznie cały czas. Zdenerwowany wszedł do szatni i kopnął leżącą na podłodze torbę.
- Jedź do niej – Zbyszek klepnął go w ramię – Wytłumaczyłem Andrei o co chodzi, do końca tygodnia masz wolne.
Źrenice przyjmującego rozszerzyły się.
- Dzięki stary! – uściskał przyjaciela i szybko wbiegł pod prysznic.
Chwilę później był już w drodze do Łodzi. Łamiąc wszystkie najważniejsze przepisy ruchu drogowego i narażając się na sesje zdjęciowe mijających fotoradarów błyskawicznie dotarł do szpitala.
Na korytarzu natknął się na jej brata rozmawiającego z lekarzem, a po kilku sekundach z Sali numer trzynaście wyszli jej rodzice. Uśmiechnęli się do niego smętnie i dołączyli do Kuby. Próbował namierzyć Ilonę, ale nigdzie nie dostrzegł śladu jej obecności.
- Dzień dobry. Co z Izą? – w końcu, gdy lekarz odszedł do swojego gabinetu Michał zdobył się na odwagę i podszedł do państwa Szlachetny.
- Michał Kubiak? Moja córka o Ciebie pytała – rzucił straszy mężczyzna drapiąc się po łysiejącej głowie.
- Powinniście porozmawiać, zanim przewieziemy ją do Warszawy – dodała niskiego wzrostu kobieta mieląc w dłoni aksamitną chusteczkę.
W głowie siatkarza wręcz kłębiło się od pytań. Dlaczego przewożą ją do Warszawy? Co powiedział im lekarz? Jak się czuje Iza?
Niepewnie popchnął pół przeszklone drzwi, po czym posłał lekki uśmiech w stronę dwóch blondynek.
- To ja już pójdę – Ilona wstała z krzesełka – Nie martw się, wszystko będzie dobrze – pocałował młodszą koleżankę w policzek i opuściła pomieszczenie.
Dopiero teraz Michał zauważył zapłakaną twarz Izabelli. Szybko znalazł się obok niej i zamknął jej wątłe ciało w swoim silnym uścisku.
- Michał, jaaa…. Ja jestem chora. Mam białaczkę – wyłkała tuląc twarz w jego ramię.
- Przecież białaczka to nie wyrok – odsunął ją od siebie zmuszając do spojrzenia w oczy.
- Mogę zapomnieć o pływaniu i o normalnym życiu. Rodzice przenoszą mnie do Warszawy. Do prywatnej klinika. Tam podejmę ewentualne leczenie.
- Do końca tygodnia mam wolne. Pojadę z Tobą – oznajmił łapiąc kościstą dłoń dziewczyny.
- Nie Michał, nie możesz! Musisz o mnie zapomnieć i żyć swoim, własnym życiem, tak jakbyśmy nigdy wcześniej się nie spotkali. Tak będzie lepiej. Dla Ciebie – szepnęła spuszczając wzrok.
- Iza! Nawet tak nie myśl – w jego głosie słychać było stanowczość i pewność siebie – Nie da się cofnąć czasu, a ja o Tobie nie dam rady zapomnieć.  Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie pozwolę Ci odejść. Nigdy.
Kciukiem podniósł jej podbródek, by po chwili przyłożyć swoje wargi do jej delikatnych, malinowych ust. Oboje poczuli ciepło rozlewające się po ich ciałach i dziwny, ale przyjemny prąd, który towarzyszył ich każdemu dotykowi.







GŁOSUJEMY: 

niedziela, 16 lutego 2014

epizod dwunasty


I tak sobie myślę, że wszystko czego pragnę,
Czego chcę
Spala się
Zanim wyciągnę po to ręce
Spala się

Nerwowo przebierał nogami siedząc na plastikowym krzesełku tuż naprzeciwko jej sali. Obok niej siedziała Ilona, która od dobrych kilku chwil próbowała dodzwonić się do jej brata i rodziców. 
Ukrył twarz w dłoniach wręcz zmuszając swoje oczy do nie wytwarzania łez. Dobrze wiedział, że może stracić kogoś dla siebie ważnego, naprawdę ważnego. Długo zwlekał z powiedzeniem jej co do niej czuje, ale w końcu obiecał sobie, że gdy tylko Iza z tego wyjdzie on zbierze w sobie odwagę na wyznanie, które może diametralnie zmienić jego życie.
Począł jak siedząca obok niego kobieta podnosi się, więc uniósł głowę do góry, a widząc wychodzącego z Sali lekarza również zerwał się z zajmowanego miejsca.
- Panie doktorze co z nią? – Ilona od razu zadała burtujące wszystkich pytanie.
- Kim pani jest dla pacjentki? – spytał lekarz mierząc ją  wzrokiem.
- Jestem jej trenerką.
- Nie mogę pani udzielić żadnych informacji na temat zdrowia pacjentki. A pan? – zwrócił się do Michała.
Siatkarz pytająco spojrzał na stojącą obok niego blondynkę, a widząc jak jej usta zaciskając się w wąską linie, wiedział, że musi skłamać.
- Jestem jej narzeczonym – rzucił, a Ilona wypuściła powietrze z płuc i kiwnęła twierdząco głową.
- W takim razie panie..?
- Kubiak, Michał Kubiak – przedstawił się.
- Panie Michale, pana narzeczona ma wysoką anemie. Nie mogę powiedzieć nic więcej. Czekamy na wyniki badań krwi i prześwietleń. Jutro będę wiedział więcej.
- Mogę do niej zajrzeć? – spytał niepewnie przyjmujący.
- Ale tylko na chwilę. I tylko jedna osoba – podkreślił patrząc na panią trener.
- Idź, ja będę dalej dzwonić do jej rodziców.
Kubiak delikatnie pchnął białe drzwi i wszedł do środka. Poczuł dziwne ukłucie w okolicy serca, gdy zobaczył jej bladą, wyczerpaną  twarz i mnóstwo kabelków łączących jej ciało i urządzenia monitorujące prace jej organów. Przyjmujący usiadł na krzesełku przystawionym do łóżka i złapał wątłą dłoń dziewczyny. Uniósł ją do góry, po czym odcisnął na niej swoje usta.
- Tak bardzo się bałem – szepnął przyciskając jej dłoń do swojej klatki piersiowej.
Nachylił się i pocałował skroń dziewczyny, przez co ta lekko się poruszyła i po chwili uniosła ciężkie powieki.
- Michał – wychrypiała, a po jej policzkach popłynęło kilka łez.
- Nie mów nic – polecił, delikatnie nachylając się nad dziewczyną, by później złożyć na jej skroni ciepły pocałunek.
- Ja umieram? – wychrypiała, intensywnie wpatrując się w jego oczy, jakby to z nich chciała wyczytać odpowiedź na tak bardzo nurtujące ją pytanie.
- Oszalałaś? Przestań nawet tak myśleć! Nie umrzesz – siatkarz zbeształ ją dodatkowo karcąc swoim spojrzeniem – Nie pozwolę na to – dodał półgłosem.
Po chwili lekarz wkroczył do sali w celu przeprowadzenia kilku badań, przez co Michał musiał opuścić pomieszczenie. Głośno wypuszczając powietrze z ust usiadł na wcześniej zajmowanym miejscu, a po chwili dołączyła do niego też Ilona, której w końcu udało się powiadomić rodziców dziewczyny.
- To moja wina – szepnęła kobieta ukrywając twarz w dłoniach – Gdybym nie naciskała aby trenowała jeszcze więcej. Gdybym kazała jej przystopować… ale byłam oczarowana jej wynikami i chciałam więcej..
- To nie Twoja wina – szepnął Kubiak ściskając jej dłoń – Każdemu może się przydarzyć wizyta w szpitalu. Zobaczysz Iza z tego wyjdzie i stanie na najwyższym stopniu podium, a my będziemy z dumą na to patrzeć.
- Obyś miał rację Michale – przyznała.
Zaledwie kilka sekund później po korytarzu rozniósł się dźwięk dzwonka kubiakowego telefonu. Zdenerwowany Zibi wyrzucał jak z katapulty kolejne informacje.
- Trener jest wściekły – warknął atakujący – Jeżeli nie pojawisz się na treningu możesz zostać zawieszony na najbliższe spotkania! Kubiak musisz wracać!
- Ale…
- Nie ma żadnego „ale”. Wracaj. Anastasi dobitnie kazał mi przekazać, że teraz nie ma czasu na miłość. Teraz musimy skupić się na siatkówce!
Przyjmujący rozłączył się i szybko wstał z miejsca rzucając w stronę blondynki, że musi wracać. Podszedł jeszcze na chwilę do szyby oddzielającej korytarz od Sali, w której leżała Izabella. Przyłożył dłoń do szyby i przez chwilę przyglądał się dziewczynie.
- Kocham Cię, Iza – szepnął, gdy blondynka podniosła na niego zapłakane oczy.
Uśmiechnął się do niej zniknął ze szpitala.

 Z miłą chęcią wziąłby ją teraz na ręcę i wirował wokół własnej osi dopóki tylko nie zakeciłoby mu się w głowie. 
Dlaczego wszyscy i wszystko utrudnia Mu okazanie jej tego wielkiego uczucia?