niedziela, 25 stycznia 2015

epizod osiemnasty

            I poszli na ten spacer. A raczej zostali zmuszeni do wyjście z domu i chłonięcia promieni słonecznych. Oboje poprawili oparte na nosie okulary przeciwsłoneczne i niechętnie opuścili chłodne pomieszczenia domostwa.
Wiedzieli, że te kilkadziesiąt minut może na zawsze odmienić ich życie: połączyć ich drogi w jedną lub rozdzielić je na wieki.
Tego drugiego najbardziej obawiał się Michał. Bał się, że może wystarczająco nie przekonać do siebie Izabelli. Izy, która nieoczekiwanie stała się centrum Jego wszechświata.
            I szli ramię w ramię. W milczeniu. Czasem ukradkiem na siebie spoglądali. Wyglądali naprawdę przeuroczo. Dwójka beztroskich ludzi, którzy boją się postawić kolejnego kroku w ich relacji. Blondynka uśmiechnęła się, przyłapując siatkarza na kolejnym ukradkowym zerknięciu w jej kierunku. Kubiak błyskawicznie się odwrócił i zaczął nucić jakąś piosenkę, która ostatnio często leci w radio. Niezaprzeczalnie Michał był bez pamięci w niej zakochany: w Jej uśmiechu, w jej niepewnym spojrzeniu spod długich, ciemnych rzęs, w dołeczkach w policzkach, sposobie opadania jej blond włosów na ramiona. Zachwycała Go nawet najmniejszym gestem: zmarszczeniem czoła, czy wydęciem dolnej wargi.
Tak, Michał Kubiak był niepodważalnie w niej zakochany. A w jego głowie zaświeciło się światełko, bo może w końcu warto przestać tkwić w tym samym miejscu i pomóc własnemu szczęściu?
            Nieoczekiwanie złapał ją za rękę. Naprawdę to zrobił! A ona nerwowo spojrzała na ich splecione dłonie, poczuła ciepło pochodzące właśnie od jego dotyku, rozlewające się po najdalej wysuniętych częściach ciała. Pojawiły się nawet te cholerne motyle w brzuchu, które ona już dawno wyprawiła w podróż do lepszej krainy.
Tak, Izabella Szlachetna ewidentnie coś do niego czuła.
            Jeszcze bardziej zaskakujący był fakt, że później siatkarz przyciągnął do siebie kruche ciało blondynki. Zrobił to z tak nadzwyczajną delikatnością, jakby Iza wykonana była co najmniej z jakiejś drogocennej porcelany. Przeniósł dłonie na jej plecy, aby po chwili ją pocałować, tak jak w tych wszystkich hollywoodzkich produkcjach filmowych: do utraty tchu i wirowania głowy.
- Oddychaj – zaśmiał się pstrykając ją w nos.
Popatrzyła na niego z typowym dla siebie politowaniem i z szerokim uśmiechem na ustach pobiegła przed siebie. Dopiero, gdy jej mięśnie zaczęły pracować, a umysł odzyskał utraconą przed chwilą świadomość, zdała sobie sprawę z tego co właśnie się wydarzyło. Pocałował ją! Do teraz czuje lekkość jego ust delikatnie muskających jej wargi. I nagle zapragnęła znów przylgnąć do jego ciała, zatopić się w jego oczach i poczuć subtelność pocałunków.
            Zaczęła się męczyć. Powoli brakowało jej powietrza, dlatego zatrzymała się i oparła dłonie na kolanach.
- Boże, Iśka! Ale Ty jesteś nieodpowiedzialna! – zrugał ją Michał, po czym zamknął w uścisku – Przecież wiesz, że nie powinnaś się przemęczać! Ale nie! Ty zawsze musisz postawić na swoim. Upartość to chyba Twoje..
- Pocałuj mnie! Pocałuj mnie jeszcze raz! Proszę – niepewnie wyszeptała mu do ucha, jakby prosiła go o coś zakazanego.
A On be zawahania wykonał jej polecenie. Pojął w posiadanie jej usta.
Postanowił wtedy coś bardzo ważnego, że nie zostawi jej nigdy  i że będzie z nią na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Ponieważ kocha ją miłością, która w jego mniemaniu ma moc, aby pokonać nawet niezwyciężoną śmierć.
            Odważniej splótł ich palce i ruszyli w drogę powrotną do domu.
- Więc pocałunek na środku drogi mamy już zaliczony – zaśmiał się  Kubiak, za co oberwał uderzeniem w ramię.
- A więc robisz to wszystko tylko po to, aby wypełnić moją przedśmiertną listę zadań? Daruj sobie – odsunęła go od siebie i zapominając już o wcześniejszych problemach z unormowaniem oddechu czym prędzej pobiegła do domu.
Zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Usiadła w kącie pokoju i podciągnęła kolana pod brodę. Jak mogła być taka głupia? Jak mogła mu zaufać? Przecież On tak naprawdę nic do niej nie czuje. A pewnie jedyną rzeczą, która przemawia za jego takim  a nie innym zachowaniem jest litość i wyrzuty sumienia.

            Płakała. Coraz więcej łez spływała po jej policzkach, po chwili łącząc się z rozmazanym tuszem do rzęs. A on dobijał się do drzwi pokoju. Niestety. Bezskutecznie. 

2 komentarze:

  1. Tak zachwyciłam się rozdziałem, tak świetnie napisany, a końcówka ... Szkoda, że się inaczej potoczyło, ale mam nadzieję, że Oni będą ze sobą :*. Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  2. No niech ona go wysłucha i zobaczy, że mu naprawdę zależy ;__;
    Kibicuję im tak bardzo. Śmierć - idź sobie.

    OdpowiedzUsuń