czwartek, 1 stycznia 2015

epizod szesnasty

Znała go. I to lepiej niż mogłoby się jej wydawać. Przecież to on, ten sam, ktremu uciekła po jednej z licealnych dyskotek. Wtedy on pragnął mieć ją w swojej pościeli, a ona wykręcała się na lewo i prawo. Wtedy też spotkali się w jednym klubie. Pili, tańczyli. Kusiła go seksownie wyginając ciałem, a później zniknęła. Dziś sama wchodzi mu do łóżka, a on nie zamierza jej tego zabronić. Może gdyby chociaż na chwilę przyjrzała się mężczyźnie, odkryła by w nim swojego najlepszego przyjaciela ze szkolnej ławki. Ale teraz była pozbawiona możliwości racjonalnego myślenia. Wypity alkohol uderzył jej do głowy. Mężczyzna musiał ją podtrzymywać prowadząc po schodach na górę. Wytrwale dążyła do swojego celu, do zaliczenia jednego z punktów na liście rzeczy, które musi zrobić przed śmiercią. Nie chciała być już cichą, świętą Izabellą. Chciała czerpać z życia pełnymi garściami. Póki jeszcze ma czas, póki jeszcze wystarcza jej sił.


            Przebiegł na drugą stronę ulicy, prawie wpadając pod nadjeżdżający samochód. Uniósł przepraszająco prawą dłoń i w ostatniej chwili zdążył wślizgnąć się zza zamykające się drzwi kamienicy. Słyszał nad sobą odgłos wydawany podczas uderzania jej obcasów o drewniane schody. Błyskawicznie przyśpieszył, wiedząc, że nie ma zbyt wiele czasu. Bał się. Cholernie się bał tego, że może nie zdążyć, że może być już za późno. Jednocześnie był na siebie zły. Gdyby tylko był przy Izce, a nie biegał po boisku za piłką… może wtedy nie doszłoby do teraz co obecnie miało miejsce. Może wtedy nie walczyłby o każdą sekundę. Przyrzekł sobie kiedyś, że nikomu nie pozwoli Jej skrzywdzić, że uczyni Ją najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Tylko dlaczego Ona cały czas Mu to utrudnia?
Słyszał jak przekręca klucz w zamku, jak popycha ciężkie drzwi, które uderzają o ścianę, prawdopodobnie przewracając wieszak na kurtki. Adrenalina buzowała w jego ciele, dając mu jeszcze większego kopa. Musiał zdążyć. Widział przymykające się drzwi mieszkania. Potrafił znaleźć w sobie jeszcze więcej energii i wypruł niczym sprinter na olimpiadzie w biegu na 100 metrów. Podstawił nogę i już po chwili wszedł do środka. W mieszkaniu panowała ciemność. Kierował się za zbereźnymi komentarzami faceta, który w tym momencie łapczywie zaciskał dłonie na piersiach jego Izy. Błyskawicznie dopadł do mężczyzny i odepchnął go od półnagiej dziewczyny.
- Odpierdol się – syknął Kubiak, sprzedając Mu prawego sierpowego prosto w nos.
Blondyn dobiegł do siatkarza, odwdzięczając się podobnym ciosem. Michał nie dał sobie w kaszę dmuchać i już po chwili wynosił Izabelle z mieszkania rzucając ostatnie spojrzenie na zwijającego się pod oknem mężczyznę.
            Ułożył Ją w jej łóżku  dokładnie przykrywając kołdrą pod samą brodę. Ucałował ją  w czoło i usiadł na krześle obok. Nie chciał spuścić jej ani na chwilę z oka.
- Michał, pościeliłam Ci w sąsiednim pokoju – usłyszał nad uchem zatroskany głos pani Marii – Powinieneś się przespać
- Nie, nie mogę Jej teraz zostawić – odparł mocniej ściskając dłoń Izy.
- Dziękuję, że ją odnalazłeś. Dziękuję – szepnęła kobieta ocierając z policzka zabłąkaną łzę.
Zgasiła światło, po czym zamykając drzwi wyszła z pokoju.
            Obudziły Go krzyki i mocne szarpnięcie za dłoń. Nawet nie zauważył kiedy usnął, a przecież zapierał się, że będzie czuwać przy niej całą noc. Automatycznie zapalił stojącą na szafce lampkę i spojrzał na zapłakaną twarz blondynki
- Już wszystko w porządku – szepnął zamykając Ją w szczelnym uścisku.
- Gdzie ja jestem? –  nerwowo rozejrzała się po pomieszczeniu, odtrącając chłopaka – Zostaw mnie, muszę stąd iść..
- Iśka, to ja, Michał – powiedział spokojnie przytrzymując dziewczynę za brodę – Nic Ci tu nie grozi.
Przymknęła powieki i szeptając ciche przepraszam położyła się na łóżku i usnęła.
            Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą. Micha wpatrywał się w blondynkę jak z obrazek. Choroba powoli zaczynała ją zmieniać. Pod oczami pojawiły się sińce, a włosy stały się rzadsze. Schudła. Kości policzkowe wystawały jej coraz bardziej. Wyglądała jakby z dnia na dzień upływało z niej coraz więcej życia. Zachodził w głowę, czy rzeczywiście tak jest? Czy teraz będzie musiał walczyć o każdą chwilę spędzoną z blondynką?
Poruszyła się, na co Michał automatycznie zszedł z krzesełka i przysiadł na brzegu łóżka.
- Boże, Iśka! Napędziłaś mi niezłego stracha – krzyknął porywając dziewczynę w objęcia.
- Boli mnie głowa – syknęła wkładając dłoń między swoje blond włosy.
- Co Ci w ogóle odbiło, że prawie weszłaś obcemu facetowi do łóżka?! – podniósł głos, wprowadzając pływaczkę w lekkie zakłopotanie.
Jej policzki przybrały kolor purpury. Wstydziła się swojej głupoty, swoich postanowień i listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Wyszukała pod poduszką gruby notes i otwierając na ostatnią stronę podała go przyjmującemu. Kubiak przeleciał wzrokiem po pisanych kursywą literach i uśmiechnął się pod nosem.

- Oj głupia Ty – zaśmiał się – Trzeba było mnie poprosić!

3 komentarze:

  1. Końcówka najlepsza ! Cieszę się ze wrocilas :) Mam nadzieję ze następny rozdział szybko się pojawi :) Chciałabym abyś nie uśmiercała jej :(
    Pozdrawiam Serdecznie Dooma :)
    PS. Zapraszam również do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. dopiero zaczełam czytać twoje opowiadanie i strasznie mi się podoba :) czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah, no nie mogę :D Michasiowi się żart wyostrzył :D
    Fajnie, że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń