niedziela, 4 stycznia 2015

epizod siedemnasty


            Patrzyła na Niego jak na przybysza z innej planety, jakby zamiast uszu miał coś na podobieństwo kolorowych lodów Świderków, a włosy miały odcień neonowego różu. Czy on rzeczywiście powiedział to co powiedział? Blondynka zaczęła chichotać. Nie mogła opanować śmiechu, który z każdą sekundą przybierał na sile. Głowa zaczęła boleć ją jeszcze bardziej. Cicho jęknęła, nie chcąc bardziej zamartwiać Michała.
- Czy Ty się słyszysz? – spytała w końcu tłumiąc ten nagły wybuch rozbawienia.
No tak, nie rozmawiali jeszcze o tamtym pocałunku. Iza z determinacją próbowała wyrzucić go z pamięci, nie chcąc żyć złudną  nadzieją, ani nie dawaj takowej Kubiakowi, bo przecież ona i tak zaraz umrze,  a Michał jak to Michał – nie wiedział od czego zacząć. W końcu zdecydował, że to najlepszy moment na poważną rozmowę, w przeciwnym razie Iśka zdecyduje się zaliczyć kolejną pozycję z tej swojej urojonej listy.
            Przyjmujący wziął głęboki oddech, kilkakrotnie zamrugał oczami, po czym niezgrabnie usiadł na łóżku obok dziewczyny. Blondynka przyglądała mu się z lekką obawą.
- Czemu Ty musisz być taka uparta? – szepnął w końcu, wodząc wzrokiem po bladej jak ściana twarzy swojej towarzyszki.
- Michał, ja umieram – odparła drżącym głosem.
- Nie pierdol, Ty nie umrzesz. Nie pozwolę Ci na to – oznajmił patrząc jej prosto w oczy.
I tak trwali przez chwilę. Spojrzenie w spojrzenie. Twarz w twarz. Usta w usta. Delikatnie dotknęli się nosami.
- Iza, ja naprawdę nie chcę Cię skrzywdzić – zaczął nie spuszczając z niej wzroku – Cholernie mi na Tobie zależy i pomimo wszystkich trudności jakie los stawia nam na drodze chciałbym… - zawiesił mu się głos, jakby nagle stracił całą pewność siebie – … chciałbym, żeby nam się udało.
- Michaa..
- Cśiii – przyłożył jej palec do ust, dając do zrozumienia, że jeszcze nie kończył swojego wywodu – Chciałbym przeżyć z Tobą wszystkie pozycje z Twojej listy. Ba! Mógłbym do niej dodać nawet i kolejne. Chciałbym się z Tobą ożenić, mieć trójkę dzieci i wspólnie doczekać się wnuków.
- Ja mogę nie dożyć nawet do następnego roku– szepnęła, a po jej policzkach popłynęły dwa strumienie łez.
- W takim razie mamy mało czasu – zaśmiał się gorzko – Będziemy walczyć. Oboje. A nawet jeśli miałoby się nie udać – wziął głęboki oddech – To chciałbym przeżyć z Tobą tyle dni ile jeszcze jest Ci pisane.
Scałował łzy z jej twarzy, gładząc kciukiem policzek. Spojrzał jej prosto w oczy, znów tonąc w ich głębi. Jego palec zjechał niżej, na jej dolną wargą, którą Ona nieświadomie przygryzała. Czekał na jakikolwiek sygnał z jej strony, nawet najmniejszy znak. Nie chciał robić nic bez jej zgody. Musiał wiedzieć, czy w blondynce zagnieździły się te same uczucia i emocje co w nim. Ale w końcu nie wytrzymał napięcia. Zbliżył swoją twarz do jej spierzchniętych ust. I już, i już miał ich ponownie posmakować, gdy po pokoju rozniosło się ciche pukanie. Izka jak najszybciej odskoczyła od siatkarza.
- Chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku… - w pokoju pojawiła się głowa pani Marii, która bacznie obserwowała swoją córkę – Moja panno, musimy sobie poważnie porozmawiać – dodała ostrzejszym tonem.
- Mamo, nie jestem już małym dzieckiem – krzyknęła sfrustrowana blondynka.
- Ale czasem zachowujesz się gorzej niż ono – skwitowała kobieta.
- Nie chcę się wykłócać przy Michale – westchnęła w końcu wyprowadzając mamę z pokoju.
Zeszła z nią na dół z zamiarem odbycia poważnej rozmowy. Bo przecież podjęła już decyzje. Po długich monologach Michała stwierdziła, że musi zacząć żyć tak jakby choroba w ogóle jej nie dotknęła. Nie chciała, aby matka traktowała ją jak umierającą, tylko tak jak to było wcześniej, przed zapadnięciem wyroku. Uświadomiła jej jak to wszystko wygląda z jej punktu widzenia. Nieoczekiwanie Maria przyznała jej rację i obiecała poprawę, ale pod jednym warunkiem…
- Jeżeli chcesz żyć tak jak wcześniej – zaczęła przyciszonym głosem, widząc jak Michał niepewnie krząta się po salonie, próbując znaleźć sobie coś do roboty – Dasz temu chłopakowi szansę i pozwolisz Mu się sobą opiekować.  
Dziewczyna cicho westchnęła i spojrzała na moszczącego się na sofie siatkarza. Nerwowo przeczesała coraz rzadsze już włosy…
- To nie jest takie proste, mamo. Skąd mogę mieć pewność, że nie ucieknie jeżeli mój stan się pogorszy?
- Musisz mu zaufać – odrzekła jej rodzicielka – Jemu chyba naprawdę zależy.
Blondynka pokiwała dla zasady głową, chociaż wciąż miała obiekcje co do stałego zagoszczenia Michała Kubiaka w jej życiu. Życiu, które nie wiadomo ile miało potrwać.
- Nie bój się mieć nadzieję, córciu – podsumowała całując ją w czubek głowy, po czym lekko popchnęła ją w stronę salonu.
            Kubiak momentalnie podniósł się z kanapy, bacznie lustrując ją wzrokiem. Uśmiechnęła się nerwowo do niego i opadła na sofę, obok miejsca, które przed chwilą zajmował On.
- Chyba już sobie wszystko wyjaśniłyśmy – wyszeptała rozglądając się po salonie.
- Czyli teraz pozostałem Ci do wyjaśnień tylko ja – zaśmiał się próbując rozładować napiętą atmosferę.

- A może przejdziecie na po śniadaniu na spacer? – zagaił ojciec blondynki – Jest taka piękna pogoda! Grzechem byłoby ją zmarnować!

3 komentarze: