Patrzyła na Niego jak na przybysza z
innej planety, jakby zamiast uszu miał coś na podobieństwo kolorowych lodów Świderków, a włosy miały odcień
neonowego różu. Czy on rzeczywiście powiedział to co powiedział? Blondynka
zaczęła chichotać. Nie mogła opanować śmiechu, który z każdą sekundą przybierał
na sile. Głowa zaczęła boleć ją jeszcze bardziej. Cicho jęknęła, nie chcąc
bardziej zamartwiać Michała.
-
Czy Ty się słyszysz? – spytała w końcu tłumiąc ten nagły wybuch rozbawienia.
No
tak, nie rozmawiali jeszcze o tamtym pocałunku. Iza z determinacją próbowała
wyrzucić go z pamięci, nie chcąc żyć złudną
nadzieją, ani nie dawaj takowej Kubiakowi, bo przecież ona i tak zaraz
umrze, a Michał jak to Michał – nie wiedział
od czego zacząć. W końcu zdecydował, że to najlepszy moment na poważną rozmowę,
w przeciwnym razie Iśka zdecyduje się zaliczyć
kolejną pozycję z tej swojej urojonej listy.
Przyjmujący wziął głęboki oddech,
kilkakrotnie zamrugał oczami, po czym niezgrabnie usiadł na łóżku obok
dziewczyny. Blondynka przyglądała mu się z lekką obawą.
-
Czemu Ty musisz być taka uparta? – szepnął w końcu, wodząc wzrokiem po bladej
jak ściana twarzy swojej towarzyszki.
-
Michał, ja umieram – odparła drżącym głosem.
-
Nie pierdol, Ty nie umrzesz. Nie pozwolę Ci na to – oznajmił patrząc jej prosto
w oczy.
I
tak trwali przez chwilę. Spojrzenie w spojrzenie. Twarz w twarz. Usta w usta. Delikatnie
dotknęli się nosami.
-
Iza, ja naprawdę nie chcę Cię skrzywdzić – zaczął nie spuszczając z niej wzroku
– Cholernie mi na Tobie zależy i pomimo wszystkich trudności jakie los stawia
nam na drodze chciałbym… - zawiesił mu się głos, jakby nagle stracił całą
pewność siebie – … chciałbym, żeby nam się udało.
-
Michaa..
-
Cśiii – przyłożył jej palec do ust, dając do zrozumienia, że jeszcze nie
kończył swojego wywodu – Chciałbym przeżyć z Tobą wszystkie pozycje z Twojej
listy. Ba! Mógłbym do niej dodać nawet i kolejne. Chciałbym się z Tobą ożenić,
mieć trójkę dzieci i wspólnie doczekać się wnuków.
-
Ja mogę nie dożyć nawet do następnego roku– szepnęła, a po jej policzkach popłynęły
dwa strumienie łez.
-
W takim razie mamy mało czasu – zaśmiał się gorzko – Będziemy walczyć. Oboje. A
nawet jeśli miałoby się nie udać – wziął głęboki oddech – To chciałbym przeżyć
z Tobą tyle dni ile jeszcze jest Ci pisane.
Scałował
łzy z jej twarzy, gładząc kciukiem policzek. Spojrzał jej prosto w oczy, znów
tonąc w ich głębi. Jego palec zjechał niżej, na jej dolną wargą, którą Ona
nieświadomie przygryzała. Czekał na jakikolwiek sygnał z jej strony, nawet
najmniejszy znak. Nie chciał robić nic bez jej zgody. Musiał wiedzieć, czy w
blondynce zagnieździły się te same uczucia i emocje co w nim. Ale w końcu nie
wytrzymał napięcia. Zbliżył swoją twarz do jej spierzchniętych ust. I już, i
już miał ich ponownie posmakować, gdy po pokoju rozniosło się ciche pukanie.
Izka jak najszybciej odskoczyła od siatkarza.
-
Chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku… - w pokoju pojawiła się głowa pani
Marii, która bacznie obserwowała swoją córkę – Moja panno, musimy sobie
poważnie porozmawiać – dodała ostrzejszym tonem.
-
Mamo, nie jestem już małym dzieckiem – krzyknęła sfrustrowana blondynka.
-
Ale czasem zachowujesz się gorzej niż ono – skwitowała kobieta.
-
Nie chcę się wykłócać przy Michale – westchnęła w końcu wyprowadzając mamę z
pokoju.
Zeszła
z nią na dół z zamiarem odbycia poważnej rozmowy. Bo przecież podjęła już
decyzje. Po długich monologach Michała stwierdziła, że musi zacząć żyć tak
jakby choroba w ogóle jej nie dotknęła. Nie chciała, aby matka traktowała ją
jak umierającą, tylko tak jak to było wcześniej, przed zapadnięciem wyroku. Uświadomiła
jej jak to wszystko wygląda z jej punktu widzenia. Nieoczekiwanie Maria
przyznała jej rację i obiecała poprawę, ale pod jednym warunkiem…
-
Jeżeli chcesz żyć tak jak wcześniej – zaczęła przyciszonym głosem, widząc jak
Michał niepewnie krząta się po salonie, próbując znaleźć sobie coś do roboty –
Dasz temu chłopakowi szansę i pozwolisz Mu się sobą opiekować.
Dziewczyna
cicho westchnęła i spojrzała na moszczącego się na sofie siatkarza. Nerwowo przeczesała
coraz rzadsze już włosy…
-
To nie jest takie proste, mamo. Skąd mogę mieć pewność, że nie ucieknie jeżeli
mój stan się pogorszy?
-
Musisz mu zaufać – odrzekła jej rodzicielka – Jemu chyba naprawdę zależy.
Blondynka
pokiwała dla zasady głową, chociaż wciąż miała obiekcje co do stałego
zagoszczenia Michała Kubiaka w jej życiu. Życiu, które nie wiadomo ile miało
potrwać.
-
Nie bój się mieć nadzieję, córciu – podsumowała całując ją w czubek głowy, po
czym lekko popchnęła ją w stronę salonu.
Kubiak
momentalnie podniósł się z kanapy, bacznie lustrując ją wzrokiem. Uśmiechnęła się
nerwowo do niego i opadła na sofę, obok miejsca, które przed chwilą zajmował
On.
-
Chyba już sobie wszystko wyjaśniłyśmy – wyszeptała rozglądając się po salonie.
-
Czyli teraz pozostałem Ci do wyjaśnień tylko ja – zaśmiał się próbując
rozładować napiętą atmosferę.
-
A może przejdziecie na po śniadaniu na spacer? – zagaił ojciec blondynki – Jest
taka piękna pogoda! Grzechem byłoby ją zmarnować!
oo jak pięknie to powiedział. genialny czekammmmm.!
OdpowiedzUsuńgenialny. mam nadzieje ze wyzdrowieje.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń