I poszli na ten spacer. A raczej
zostali zmuszeni do wyjście z domu i chłonięcia promieni słonecznych. Oboje
poprawili oparte na nosie okulary przeciwsłoneczne i niechętnie opuścili
chłodne pomieszczenia domostwa.
Wiedzieli,
że te kilkadziesiąt minut może na zawsze odmienić ich życie: połączyć ich drogi
w jedną lub rozdzielić je na wieki.
Tego
drugiego najbardziej obawiał się Michał. Bał się, że może wystarczająco nie
przekonać do siebie Izabelli. Izy, która nieoczekiwanie stała się centrum Jego
wszechświata.
I szli ramię w ramię. W milczeniu.
Czasem ukradkiem na siebie spoglądali. Wyglądali naprawdę przeuroczo. Dwójka
beztroskich ludzi, którzy boją się postawić kolejnego kroku w ich relacji.
Blondynka uśmiechnęła się, przyłapując siatkarza na kolejnym ukradkowym
zerknięciu w jej kierunku. Kubiak błyskawicznie się odwrócił i zaczął nucić
jakąś piosenkę, która ostatnio często leci w radio. Niezaprzeczalnie Michał był
bez pamięci w niej zakochany: w Jej uśmiechu, w jej niepewnym spojrzeniu spod
długich, ciemnych rzęs, w dołeczkach w policzkach, sposobie opadania jej blond
włosów na ramiona. Zachwycała Go nawet najmniejszym gestem: zmarszczeniem
czoła, czy wydęciem dolnej wargi.
Tak,
Michał Kubiak był niepodważalnie w niej zakochany. A w jego głowie zaświeciło
się światełko, bo może w końcu warto przestać tkwić w tym samym miejscu i pomóc
własnemu szczęściu?
Nieoczekiwanie złapał ją za rękę.
Naprawdę to zrobił! A ona nerwowo spojrzała na ich splecione dłonie, poczuła
ciepło pochodzące właśnie od jego dotyku, rozlewające się po najdalej
wysuniętych częściach ciała. Pojawiły się nawet te cholerne motyle w brzuchu,
które ona już dawno wyprawiła w podróż do lepszej krainy.
Tak,
Izabella Szlachetna ewidentnie coś do niego czuła.
Jeszcze bardziej zaskakujący był
fakt, że później siatkarz przyciągnął do siebie kruche ciało blondynki. Zrobił
to z tak nadzwyczajną delikatnością, jakby Iza wykonana była co najmniej z
jakiejś drogocennej porcelany. Przeniósł dłonie na jej plecy, aby po chwili ją
pocałować, tak jak w tych wszystkich hollywoodzkich produkcjach filmowych: do
utraty tchu i wirowania głowy.
-
Oddychaj – zaśmiał się pstrykając ją w nos.
Popatrzyła
na niego z typowym dla siebie politowaniem i z szerokim uśmiechem na ustach
pobiegła przed siebie. Dopiero, gdy jej mięśnie zaczęły pracować, a umysł
odzyskał utraconą przed chwilą świadomość, zdała sobie sprawę z tego co właśnie
się wydarzyło. Pocałował ją! Do teraz czuje lekkość jego ust delikatnie
muskających jej wargi. I nagle zapragnęła znów przylgnąć do jego ciała, zatopić
się w jego oczach i poczuć subtelność pocałunków.
Zaczęła się męczyć. Powoli brakowało
jej powietrza, dlatego zatrzymała się i oparła dłonie na kolanach.
-
Boże, Iśka! Ale Ty jesteś nieodpowiedzialna! – zrugał ją Michał, po czym
zamknął w uścisku – Przecież wiesz, że nie powinnaś się przemęczać! Ale nie! Ty
zawsze musisz postawić na swoim. Upartość to chyba Twoje..
-
Pocałuj mnie! Pocałuj mnie jeszcze raz! Proszę – niepewnie wyszeptała mu do
ucha, jakby prosiła go o coś zakazanego.
A
On be zawahania wykonał jej polecenie. Pojął w posiadanie jej usta.
Postanowił
wtedy coś bardzo ważnego, że nie zostawi jej nigdy i że będzie z nią na dobre i na złe, w
zdrowiu i w chorobie. Ponieważ kocha ją miłością, która w jego mniemaniu ma
moc, aby pokonać nawet niezwyciężoną śmierć.
Odważniej splótł ich palce i ruszyli
w drogę powrotną do domu.
-
Więc pocałunek na środku drogi mamy już zaliczony – zaśmiał się Kubiak, za co oberwał uderzeniem w ramię.
-
A więc robisz to wszystko tylko po to, aby wypełnić moją przedśmiertną listę
zadań? Daruj sobie – odsunęła go od siebie i zapominając już o wcześniejszych
problemach z unormowaniem oddechu czym prędzej pobiegła do domu.
Zniknęła
za drzwiami swojego pokoju. Usiadła w kącie pokoju i podciągnęła kolana pod
brodę. Jak mogła być taka głupia? Jak mogła mu zaufać? Przecież On tak naprawdę
nic do niej nie czuje. A pewnie jedyną rzeczą, która przemawia za jego
takim a nie innym zachowaniem jest
litość i wyrzuty sumienia.
Płakała. Coraz więcej łez spływała
po jej policzkach, po chwili łącząc się z rozmazanym tuszem do rzęs. A on
dobijał się do drzwi pokoju. Niestety. Bezskutecznie.