piątek, 22 listopada 2013

epizod czwarty


She´s Miss California, hottest thing in West LA.
House down by the water, sails her yacht across the bay.
 Drives a Maranello, Hollywood´s her favorite scene.
Loves to be surrounded with superstars that know her name.

Dostali ślinotoku, gdy tylko zobaczyli jej ciało w drzwiach siłowni. Jeden z nich upuścił nawet sztangę, która o mały włos nie zmiażdżyła jego stopy. A ona, w pełni profesjonalnie wypełniała plan swojego treningu. Zaczęła od niewielkiego rozciągania kolejnych partii mięśni. Starał się wykonywać każde ćwiczenie, czy podnoszenie z największą precyzją, ale po jakimś czasie ich utkwiony w nią wzrok zaczął ją peszyć. Zawstydziła się. Lekki rumieniec wkradł się na jej policzki, gdy skrzyżował spojrzenie z jednym z obecnych sportowców. Siatkarz uśmiechnął się do niej szeroko, tak szczerze i z podziwem. Nie potrafiła odwzajemnić tego gestu. Zbyt bardzo bolała ją chęć uniesienia kącików warg do góry, bo dotychczas uśmiechem obdarzała tylko Filipa – chłopaka dla którego już nie istnieje, zniknęła  z jego świata jak śnieg na wiosnę, tylko z tą różnicą, że następnej zimy już się nie pojawi. 
- Nigdy nie widziałem dziewczyny, która tak wytrwale pracuję nad swoją figurą – zagaił z podziwem jeden z zawodników, siadając obok dziewczyny na ławeczce.
Zmierzyła go wzrokiem, by po chwili w głowie przypomnieć sobie jego imię, bo ewidentnie skądś go kojarzyła. Ach no tak, facet z basenu! – gdyby jej wypadało na pewno puknęła by się w głowę.
- Wy też przecież nie próżnujecie – rzuciła wlewając w swój organizm pół butelki niegazowanej wody z domieszkami jakiś ważnych dla sportowców witamin.
- Ale Ty jesteś kobietą – oburzył się.
- Nie wiem czy wiesz, ale żyjemy w czasach, gdzie występuje równouprawnienie, panie Kurek – prychnęła i dopijając zawartość plastikowej butelki wyszła z siłowni.
Odetchnęła czystym powietrzem, w którym tlen nie mieszał się z zapachem potu i innych dość nieprzyjemnych aromatów. Zaraz za nią swój trening skończyli również siatkarze, którzy całą falą wlali się do wind. Nie miała ochoty wciskać się pomiędzy ich zapocone ciała, więc wybrała tradycyjną metodę dotarcia do swojego pokoju.
Pomimo dwóch godzin ciężkiego wysiłku pokonywała kolejne schody z dużą łatwością. Słysząc odgłos kroków za sobą zatrzymała się i spojrzała w dół przez ramię.
Znów zobaczyła ten przyjazny, niosący ciepło uśmiech. Znów zakuło ją serce. I znów równie szybko co wcześniej odwróciła wzrok.

Kilka minut po zakończeniu kolacji zawodnicy zaczęli obradować w części hotelu przeznaczonej na odpoczynek. Trzy, długie, czerwone kanapy zostały ustawione na kształt podkowy, po środku stał dość dużych rozmiarów stolik ze szklanym blatem. Na beżowej ścianie wisiał plazmowy telewizor, na którym obecnie włączony był jakiś kanał sportowy.
- Może byśmy zaprosili na wieczór filmowy tą blondynkę, co była z nami na siłowni? – zagaił jeden z tych których nie upolowała jeszcze miłosna strzała amora, Andrzej.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł – westchnął Możdżonek – nie pamiętacie jak to się skończyło ostatnim razem?
- Chyba masz rację – poparł go Igła – w zeszłym sezonie ta laska od podnoszenia ciężarów zdemoralizowała naszą reprezentację. Jak ona w ogóle miała na imię?
- Nie wiem jak miała na imię, ale wiem, że miała czym oddychać – zaśmiał się złośliwie Bartman.
- Kurek do dzisiaj przeżywa, że dała mu kosza – wtrącił rozbawiony Piotrek wprawiając tym Bartka w lekkie zawstydzenie.
- Nie tylko on przejechał się na tej znajomości. Kubiemu też nie udał się podrywa na misiową mordkę – zdradził Zibi, przez co prawie oberwał butelką po głowie.
- Ale przecież teraz będziemy ostrożni, a dziewczynie chyba miło będzie. Tak przypadkiem słyszałem, jak ta jej trenerka mówiła, że ostatnio ma jakieś ciężkie dni – Wrona wzruszył ramionami opierając się plecami o przyniesioną z pokoju poduszkę.
- Może okres ma, więc lepiej nie ryzykujmy – Winiarski podzielił się ze światem swoim błyskotliwym pomysłem, który notabene został przez wszystkich zlekceważony.
Już po chwili delegacja złożona z Kurka, Zbyszka i Miśka Ka, stanęła przed drzwiami do pokoju blondynki. Braku odwagi nie można im zarzucić, bo od razu zastukali w drewniano podobną płytę z przybitym numerkiem.
Otworzyła im zaspana, z  piżamie i włosach związanych w luźnego niczym nie ograniczonego koczka.
- Coś się stało? – zapytała powstrzymując się od ziewnięcia.
- Chcieliśmy się zapytać… to znaczy chcemy Ci zaproponować.. ehmm – Bartman, który zazwyczaj pałał pewnością siebie teraz o dziwo zaczął się jąkać.
- Organizujemy seans filmowy. Nie chcesz do nas dołączyć?  - Kubiak uśmiechnął się promiennie.

Znowu się z nim spotkała. Znowu napotkała jego uśmiech, który już za pierwszy razem wywołał u niej dziwne emocje i dał nadzieję, że nie jest na tym świecie sama i są ludzie, którym naprawdę zależy.
- Z miłą chęcią. Dajcie mi chwilkę – odparła, po czym zamknęła im drzwi przed nosem.
- Będziemy czekać w rekreacyjnym – dodał przyjmujący i razem z Kurkiem zaciągnęli całkiem otępiałego Zbyszka do reszty ekipy.

Była zaskoczona. Nie tylko tym, że pomyśleli o niej, ale też tym, że tak szybko się zgodziła. Czyżby wreszcie zrozumiała, że nie warto żyć tylko i wyłącznie przeszłością?
Związała włosy w bardziej wyjściowego koka, na bose stopy wsunęła japonki, a z krzesełka zgarnęła bluzę, do której szybko włożyła telefon komórkowy. Była już prawie gotowa. Brakowało jej tylko iskierki odwagi, bo przecież wstydliwość to jej drugie imię.




3 komentarze:

  1. ooooooooo Kubiak ;* świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. JEZU! :D BYLE DO NASTĘPNEGO! ;D normalnie już się nie mogę doczekać!
    Kocham twój styl pisania, twoje opowiadania, twoje teksty, twoje.. wszystko! ;)

    Zapraszam do mnie:
    http://opowiadanie-o-asseco-resovii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny blog Magdy=kolejne świetne opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń