She´s
Miss California, hottest thing in West LA.
House
down by the water, sails her yacht across the bay.
Drives a Maranello, Hollywood´s her favorite
scene.
Loves to
be surrounded with superstars that know her name.
Dostali ślinotoku, gdy tylko zobaczyli jej ciało w
drzwiach siłowni. Jeden z nich upuścił nawet sztangę, która o mały włos nie
zmiażdżyła jego stopy. A ona, w pełni profesjonalnie wypełniała plan swojego
treningu. Zaczęła od niewielkiego rozciągania kolejnych partii mięśni. Starał
się wykonywać każde ćwiczenie, czy podnoszenie z największą precyzją, ale po
jakimś czasie ich utkwiony w nią wzrok zaczął ją peszyć. Zawstydziła się. Lekki rumieniec wkradł się na jej policzki, gdy
skrzyżował spojrzenie z jednym z obecnych sportowców. Siatkarz uśmiechnął się
do niej szeroko, tak szczerze i z podziwem. Nie potrafiła odwzajemnić tego
gestu. Zbyt bardzo bolała ją chęć uniesienia kącików warg do góry, bo
dotychczas uśmiechem obdarzała tylko Filipa – chłopaka dla którego już nie
istnieje, zniknęła z jego świata jak
śnieg na wiosnę, tylko z tą różnicą, że następnej zimy już się nie pojawi.
- Nigdy nie widziałem dziewczyny, która tak wytrwale
pracuję nad swoją figurą – zagaił z podziwem jeden z zawodników, siadając obok
dziewczyny na ławeczce.
Zmierzyła go wzrokiem, by po chwili w głowie przypomnieć
sobie jego imię, bo ewidentnie skądś go kojarzyła. Ach no tak, facet z basenu! – gdyby jej wypadało na pewno puknęła
by się w głowę.
- Wy też przecież nie próżnujecie – rzuciła wlewając w
swój organizm pół butelki niegazowanej wody z domieszkami jakiś ważnych dla
sportowców witamin.
- Ale Ty jesteś kobietą – oburzył się.
- Nie wiem czy wiesz, ale żyjemy w czasach, gdzie
występuje równouprawnienie, panie Kurek – prychnęła i dopijając zawartość
plastikowej butelki wyszła z siłowni.
Odetchnęła czystym powietrzem, w którym tlen nie mieszał
się z zapachem potu i innych dość nieprzyjemnych aromatów. Zaraz za nią swój
trening skończyli również siatkarze, którzy całą falą wlali się do wind. Nie
miała ochoty wciskać się pomiędzy ich zapocone ciała, więc wybrała tradycyjną
metodę dotarcia do swojego pokoju.
Pomimo dwóch godzin ciężkiego wysiłku pokonywała kolejne
schody z dużą łatwością. Słysząc odgłos kroków za sobą zatrzymała się i
spojrzała w dół przez ramię.
Znów zobaczyła ten przyjazny, niosący ciepło uśmiech.
Znów zakuło ją serce. I znów równie szybko co wcześniej odwróciła wzrok.
Kilka minut po zakończeniu kolacji zawodnicy zaczęli
obradować w części hotelu przeznaczonej na odpoczynek. Trzy, długie, czerwone
kanapy zostały ustawione na kształt podkowy, po środku stał dość dużych
rozmiarów stolik ze szklanym blatem. Na beżowej ścianie wisiał plazmowy
telewizor, na którym obecnie włączony był jakiś kanał sportowy.
- Może byśmy zaprosili na wieczór filmowy tą blondynkę,
co była z nami na siłowni? – zagaił jeden z tych których nie upolowała jeszcze
miłosna strzała amora, Andrzej.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł – westchnął Możdżonek
– nie pamiętacie jak to się skończyło ostatnim razem?
- Chyba masz rację – poparł go Igła – w zeszłym sezonie
ta laska od podnoszenia ciężarów zdemoralizowała naszą reprezentację. Jak ona w
ogóle miała na imię?
- Nie wiem jak miała na imię, ale wiem, że miała czym
oddychać – zaśmiał się złośliwie Bartman.
- Kurek do dzisiaj przeżywa, że dała mu kosza – wtrącił rozbawiony
Piotrek wprawiając tym Bartka w lekkie zawstydzenie.
- Nie tylko on przejechał się na tej znajomości. Kubiemu
też nie udał się podrywa na misiową mordkę – zdradził Zibi, przez co prawie
oberwał butelką po głowie.
- Ale przecież teraz będziemy ostrożni, a dziewczynie
chyba miło będzie. Tak przypadkiem słyszałem, jak ta jej trenerka mówiła, że
ostatnio ma jakieś ciężkie dni – Wrona wzruszył ramionami opierając się plecami
o przyniesioną z pokoju poduszkę.
- Może okres ma, więc lepiej nie ryzykujmy – Winiarski podzielił
się ze światem swoim błyskotliwym pomysłem, który notabene został przez
wszystkich zlekceważony.
Już po chwili delegacja złożona z Kurka, Zbyszka i Miśka
Ka, stanęła przed drzwiami do pokoju blondynki. Braku odwagi nie można im
zarzucić, bo od razu zastukali w drewniano podobną płytę z przybitym numerkiem.
Otworzyła im zaspana, z
piżamie i włosach związanych w luźnego niczym nie ograniczonego koczka.
- Coś się stało? – zapytała powstrzymując się od
ziewnięcia.
- Chcieliśmy się zapytać… to znaczy chcemy Ci
zaproponować.. ehmm – Bartman, który zazwyczaj pałał pewnością siebie teraz o
dziwo zaczął się jąkać.
- Organizujemy seans filmowy. Nie chcesz do nas dołączyć?
- Kubiak uśmiechnął się promiennie.
Znowu się z nim spotkała. Znowu napotkała jego uśmiech,
który już za pierwszy razem wywołał u niej dziwne emocje i dał nadzieję, że nie
jest na tym świecie sama i są ludzie, którym naprawdę zależy.
- Z miłą chęcią. Dajcie mi chwilkę – odparła, po czym
zamknęła im drzwi przed nosem.
- Będziemy czekać w rekreacyjnym – dodał przyjmujący i
razem z Kurkiem zaciągnęli całkiem otępiałego Zbyszka do reszty ekipy.
Była zaskoczona. Nie
tylko tym, że pomyśleli o niej, ale też tym, że tak szybko się zgodziła. Czyżby
wreszcie zrozumiała, że nie warto żyć tylko i wyłącznie przeszłością?
Związała włosy w bardziej wyjściowego koka, na bose stopy
wsunęła japonki, a z krzesełka zgarnęła bluzę, do której szybko włożyła telefon
komórkowy. Była już prawie gotowa. Brakowało jej tylko iskierki odwagi, bo
przecież wstydliwość to jej drugie
imię.
ooooooooo Kubiak ;* świetne :)
OdpowiedzUsuńJEZU! :D BYLE DO NASTĘPNEGO! ;D normalnie już się nie mogę doczekać!
OdpowiedzUsuńKocham twój styl pisania, twoje opowiadania, twoje teksty, twoje.. wszystko! ;)
Zapraszam do mnie:
http://opowiadanie-o-asseco-resovii.blogspot.com/
Kolejny blog Magdy=kolejne świetne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuń