Przy Tobie każdy dzień był zapomnieniem
I chciało się beztrosko płynąć w dal,
Piliśmy nasze słodkie przeznaczenie
Ty i ja…
I chciało się beztrosko płynąć w dal,
Piliśmy nasze słodkie przeznaczenie
Ty i ja…
Pasja – to coś cudownego. Pasja to coś co każdy powinien
posiadać. Pasję trzeba odnaleźć. Trzeba przeszukać wszystkie swoje najskrytsze
myśli, pragnienia i marzenia, aby znaleźć to co będzie Nas prowadziło przez
resztę życia.
Biorąc głęboki oddech przecięła tafle chlorowanej wody.
Na przemian machała rękami pokonując kolejne długości basenu. Czuła się jak
ryba w wodzie. Może dlatego wszyscy jej znajomi nazywali ją syrenką.
- No Iska, jak tak dalej pójdzie, to Mistrzostwo masz w
kieszeni – trenerka zresetowała stoper, gdy dziewczyna wynurzyła się z wody –
widzimy się p obiedzie na siłowni! – krzyknęła na odchodnym.
Wyskoczyła z basenu ściągając mokry czepek. Zarzuciła
blond włosami rozpryskując dookoła krople wody. Drapnęła z krzesełka ręcznik i
zniknęła za drzwiami do szatni. Z szafki wyjęłam brzoskwiniowy szampon do
włosów i wskoczyła pod prysznic. Ciepła woda oblała jej nagie ciało dając
ukojenie zmęczonym mięśniom.
Pływanie było jej jedyną miłością. Ucieczką od smutków.
Chwilami radości. Momentami zawahań. Tysiącami poddawań się i powrotów.
Pływanie było jej całym życiem. I gdyby kilkanaście lat temu mogła wybierać
pomiędzy spędzaniem całych popołudni na pływalni, a spotkaniami ze znajomymi,
nie zmieniłaby swojej decyzji na żadną inną. Dzięki miliardom poświeceń i
wyrzeczeń doszła do tego co ma teraz. A w kieszeni ma już dwukrotny tytuł
Mistrzyni Polski. Otworem stoi przed nią furtka do rozgrywanych za niecały
miesiąc w Rzymie Mistrzostw Europy, na które notabene ona już uzyskała
kwalifikacje.
Wytarła mokre ciało w bawełniany ręcznik i pośpiesznie
nałożyła na siebie bieliznę i sportowy dres. Z niedosuszonymi włosami wyszła na
zewnątrz.
Jest połowa maja. Słońce zaczyna coraz bardziej dokuczać
ludziom swoimi gorącymi promieniami. Drzewa owocowe zakwitły milionami kwiatów,
a ptaki cały dzień dają swoje koncerty.
Uwielbiała taką pogodę. Uwielbiała maj. Uwielbiała
każdego ranka biegać parkowymi alejkami i oddychać rześkim powietrzem.
Uwielbiała siadać później na pokrytej rosą trawie i normować przyśpieszony
oddech.
Spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu i czym prędzej
pobiegła do Ośrodka. Była już spóźniona. Rzuciła w kąt pokoju sportową torbę, a
następnie zbiegła z powrotem po schodach do stołówki. W pomieszczeniu panował
już gwar, a przecież jeszcze nie wszyscy sportowcy zjechali na zgrupowania.
Odebrała od pań kucharek tacę i usiadła samotnie przy niewielkim stoliczku.
Dziś piątek. Czekał ją jeszcze ostatni trening na
siłowni, a potem weekend. Dwa dni bez ciągłego narzekania trenerki. Z
utęsknieniem oczekiwała sobotniego poranka i przyjazdu pewnego szatyna, który
kilka miesięcy temu skradł jej serce na jednej z krakowskich pływalni.
- Iza, skup się! – wysoka brunetka ubrana w szary dres co
chwilę pouczała swoją podopieczną - co
się z Tobą dzisiaj dzieje? Zaraz upuścisz tą sztangę!
Przez całe półtorej godziny zgarnęła niezły opieprz od
Ilony, ale co mogła zrobić, gdy myślami była już przy jutrzejszym spotkaniu ze
swoim chłopakiem?
- Skończmy już dzisiaj, bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz –
trenerka załamała ręce i wypuściła blondynkę z siłowni prawie półgodziny przed
zakończeniem treningu.
Podziękowała swojej szefowej,
bo tak miała w zwyczaju ją nazywać, szerokim uśmiechem i pobiegła do swojego
pokoju.
W całym Ośrodka panowała cisza. Sportowcy dopiero jutro
mieli powoli zjeżdżać się na jakiekolwiek zgrupowania. Przewracała się boku na
bok, nie mogąc doczekać się przyjazdu Filipa. Jak nigdy, bez problemów, wstała
wcześnie rano i z własnej woli, ku zabicia czasu poszła pobiegać. Ewidentnie
była zakochana. A On ewidentnie był najważniejszą częścią jej życia.
Wzięła orzeźwiający prysznic i stanęła przed wypchaną po
brzegi szafą. Dylemat każdej kobiety: w
co się dziś ubrać? Po upływie niecałego kwadransa wyjęła czarne szorty z materiału imitującego
skórę i jasną koszulkę. Na dnie odszukała adidasy na lekkiej koturnie.
Spojrzała na zegarek, który wskazywał już godzinę dziewiątą, co oznaczało, że
Filip za niedługo powinien już parkować na parkingu spalskiego ośrodka.
Wybiegła na dwór po drodze taranując kilka wchodzących po
schodach osób. Nie przejęła się nimi za bardzo, bo w recepcji dostrzegła już
sylwetkę szatyna.
- Fifi! – krzyknęła i wpadła w jego objęcia.
Przycisnął ją mocno do piersi, podnosząc kilka
centymetrów nad ziemię i okręcając wokół własnej osi. Zaciskał palce na
materiale jej koszulki tuląc w ramionach za pewne miłość jego życia. Przynajmniej
ona tak myślała, bo on przyjechał tutaj w całkiem innym celu.
Zaprowadziła go do pokoju i usadziła na łóżku. Sama zajęła
miejsce obok niego i tak po prostu wtuliła się w jego ramię.
- Musimy porozmawiać – wyszeptał wykonując ruch, który
spowodował, że blondynka uniosła głowę do góry.
- Mam się bać? – przełknęła ciężko ślinę.
- Iska, kocham Cię jak wariat, ale nie potrafię żyć z
Tobą na odległość.
Oczy zaszły jej łzami, a świat nagle stracił wszystkie
swoje barwy. Stał się czarno-biały, a wewnątrz siebie czuła pustkę, narastającą
z każdą kolejną sekundą.
- Przecież wiesz jaki jestem. Nie potrafię długo
usiedzieć bez dziewczyny, która jest tuż obok, a nie ponad dwieście kilometrów
dalej.
- Masz kogoś – bardziej stwierdziła niż zapytała.
Zacisnęła mocno pięści skrywając w nich kawałki
prześcieradła. Broniła się przed wybuchnięciem niepohamowanym gniewem, w duchu
modląc się, że to tylko jakiś chory żart, że Filip zaraz wszystko odszczeka i
znów będzie jak dawniej.
- Tak – odpowiedział pełen spokoju patrząc na jakiś
nieistniejący punkt na przeciwległej ścianie.
Jej świat runął już całkowicie. Jednak udawała silną, nie
chcąc pokazać mu jaka jest słaba.
- Znam ją? – delikatnie uniosła kąciki ust do góry, a
wzrok utkwiła na malującym się za oknem parkiem.
- Anka z sąsiedniej klatki – odparł beznamiętnie – nie gniewasz
się?
- Życzę Wam szczęścia i żeby Wam się ułożyło tak jak nam
miało się ułożyć – złapała jego dłoń – mam do Ciebie ostatnią prośbę, potem
będziesz mógł już iść.
- Zamieniam się w słuch.
- Pocałuj mnie. Pocałuj mnie ten ostatni raz.
I pocałował. Tak, że obojgu brakło tchu, a później
wyszedł. Trzasnął drzwiami i wrócił do Krakowa. Do piegatej Ani spod piątki –
kolejnej miłości jego życia.
***
Poprzedni epizod to część przyszłości Izy.
Ten to punkt zwrotny jej historii. Punkt od którego zaczynamy opowieść.
Lal
OdpowiedzUsuńooooooo super :) na początku nie widziałam jakiś związków między tym rozdziałem a poprzednim ale fajnie się to wyjaśniło :)
OdpowiedzUsuńdzięki, świetny jest!
> E
Edżojuje się jak nigdy! :D już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! ;) Podziwiam Izę, że tak spokojnie przyjęła do wiadomości zdradę o.o ja już dawno wybuchłabym gniewem i frustracją ;x
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://opowiadanie-o-asseco-resovii.blogspot.se/