niedziela, 10 listopada 2013

epizod pierwszy




On my waist, through my hair
Think about it when you touch me there



Każdy jej ruch sprawiał, że Jemu serce biło coraz szybciej, ba! ono zapierdalało jak najnowsze ferrari po niemieckiej autostradzie już wtedy gdy zobaczył Ją przy wejściu do klubu.
Co Go w Niej urzekło?
Na pewno zwrócił uwagę na Jej krwistoczerwone usta i twarz wysypaną piegami. Skusił się małą czarną ledwo zakrywającą Jej jędrne pośladki. Uwiodła Go długimi nogami, bo przecież gdy tory długie to i stacja musi być zajebista.
Był wzrokowcem. Wyłapywał najlepsze sztuki, czego zazdrościli Mu Jego koledzy. Ale czego tu niby zazdrościć? Brak żony, a o dziewczynie nawet mowy nie ma. No chyba, że liczą się te szybko zmieniające się panienki, które co weekend kolejno zalegają Jego sypialnię.
Nie musiał walczyć o dziewczyny. One same się do Niego kleiły. Leciały na forsę, na sławę i na jednorazową przygodę,
Ona zapragnęła tego ostatniego. Nie liczyła na pieniądze, które w Jej sytuacji nie są już potrzebne. Ona musiała cieszyć się chwilą i maksymalnie korzystać z życia. Była chora, a wręcz umierająca.
Ruszył do ataku, choć dobrze wiedział, że ta akcja i tak skończy się w Jego sypialni. Z każdym kolejnym bitem przybliżał się do niej, aż w końcu mógł ułożyć dłonie na Jej biodrach, a nos zanurzyć w burzy Jej jasnych włosów. Zarzuciła ręce na Jego szyję, po czym zaczęli się kołysać w rytm klubowej muzyki odbijających się echem w bębenkach usznych.
Czuli narastające podniecenie, gdy błądził dłońmi po Jej ciele, delikatnie wsuwając je pod materiał sukienki. Rozchylała delikatnie wargi, gdy On bez zbędnych ceregieli całował Ją po szyi.
To było dla Niej coś nowego. Porzuciła swoją codzienną wstydliwą osobowość. Chciała wreszcie, zarazem po raz pierwszy i może ostatni raz, kochać się. Postawiła sobie za cel spełnić marzenia, a pierwszym z nich był ten „pierwszy raz”.
Zrezygnowała z przeżycia tej czystej, prawdziwej miłości, o której tak rozpisują się w tych wszystkich romansach, które tomami zalegają w Jej biblioteczce. Nie chciała ranić swojego potencjalnego ukochanego, bo dobrze znała spoczywający na Niej wyrok. Wyrok śmierci.

Byli już po trzecim drinku, gdy zdecydował się zrobić następny krok. Układając dłonie na Jej pośladkach zasmakował Jej ust. Z nienaturalną dla Niego delikatnością pieścił Jej wargi. Spodobało Mu się zmazywanie czerwonej szminki z Jej ust. Zlizywał ją językiem, wprawiając ciało dziewczyny w niekontrolowane uderzenia fal gorąca.

Chciała odreagować. Zapomnieć o chorobie, zapomnieć o kilkunastu ostatnich tygodniach. Zapomnieć o tym co jutro ją czeka. Zapomnieć o tym, że za kilka dni może jej już nie być na tym świecie. Może już nigdy nie zobaczyć Ich roześmianych twarzy, Ich szczęścia po wygranych meczach. Bolało ją to, że sama może już nigdy nie poczuć smaku zwycięstwa, ciężaru medalu na szyi i dumy, która towarzyszy przy odsłuchiwaniu narodowego hymnu. Nie wyobrażała sobie życia bez sportu, bez codziennego treningu i wypracowanych na siłowni godzinach. W duchu modliła się by tam gdzie trafi po śmierci była pływalnia, bo bez chlorowanej wody ona nie istnieje.

Dotykał jej pośladków, zaborczo wciskając dłonie pod materiał jej obcisłej bokserki. Była podniecona i czuła, że tej nocy nie będzie się liczyć nic poza upojnymi chwilami spędzonymi w objęciach tego przypadkowo napotkanego mężczyzny. Nie liczyła się z żadnymi konsekwencjami. Życie nauczyło Ją, że musi dążyć do tego czego chce. A teraz chciała jednego. Chciała stracić dziewictwo.
Poczynała sobie coraz odważniej. Niby przypadkowo wodziła opuszkiem palca po jego torsie zjeżdżając dłonią coraz niżej. Wyczuwała jego rozbudowane mięśnie ukryte pod koszulką, co jeszcze bardziej pobudzało jej wyobraźnię do działania.

Podrywali się spojrzeniami. Coraz zachłanniej penetrowali swoje jamy ustne, a dłońmi błądzili w coraz bardziej intymniejszych sferach. Oboje byli żądni namiętności. Tej chwilowej, jednorazowej namiętności. Seksu bez zobowiązań. Chwili zapomnienia, upojenia pożądaniem.
Wyciągnął Ją z klubu, dokładnie wyczuwając intencje dziewczyny. Oparł Ją plecami o zimny mur nie przestając szaleć językiem z jej gardle. Zszedł ustami niżej całując kolejno jej szyję, ramiona i dekolt.
Mieszkał niedaleko. W kamienicy naprzeciwko. Wyszeptał tylko: chodźmy do mnie, a następnie chwytając ją za rękę przeprowadził przez ulicę.
Wyszukał w kieszeni skórzanej kurtki klucze i zaczął otwierać drzwi drugą rękę trzymając na pośladku dziewczyny.



***
Nie mogłam się powstrzymać. 
No to zaczynamy. Trochę nietypowo. Trochę inaczej. I jak na razie bez ujawniania głównego męskiego bohatera.
Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Kip in tacz Mośki ;*



12 komentarzy:

  1. nie mogę się doczekać następnego :):*

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawie jest! ;)
    [three-other-worlds.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Oł maj gasz. JA TU ZOSTAJĘ! :D Świetne!

    Zapraszam do mnie:
    http://opowiadanie-o-asseco-resovii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znowu blog ze smierciom z udzialem mam nadzieje ze koniec bedzie szczesliwy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze chyba nie napisałam żadnego ze śmiercią :) a akurat teraz wpadłam na taki pomysł i postanowiłam go zrealizować. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)

      Usuń
    2. Ostatnio skonczylam czytac 3 blogi ze smierciom gluwnego bohatera w roli gluwnej

      Usuń
    3. nie wszystkie historie muszę kończyć się happy enedem :)

      Usuń
  5. ooooo kolejny blog mojej ulubionej blogerki ;)
    PS. tylko pytanie, bo zauważyłam, że na początku ma na sobie małą czarną
    a później jest napisane "drugą rękę trzymając w tylnej kieszeni obcisłych rurek dziewczyny"
    pytanie zasadnicze - co miała na sobie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku masz rację. Pisałam ten rozdział przez kilka dni, ale czytałam go minimum pięć razy i nie zauważyłam błędu :c jutro poprawie końcówkę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No, no podoba mi się! Zaczyna się świetnie, kolejne super opowiadanie ;) kiedy będzie nastepna część?/J.

    OdpowiedzUsuń